Euforia - recenzja odcinków specjalnych serialu

Uwaga: w recenzji znajdują się nawiązania do fabuły 1. sezonu serialu "Euforia".

"Euforia" była jedną z najbardziej udanych serialowych premier 2019 r. Audiowizualny przepych i wyjątkowy styl wyróżniały tę produkcję na tle innych. Jednocześnie, fabuła również bardzo angażowała, opowiadając nam historię ciekawych i niezwykłych postaci. Serial doczekał się wielu pozytywnych recenzji i tysięcy fanów, dlatego nikogo nie powinno dziwić, że powstaje drugi sezon. W międzyczasie jednak wypuszczono 2 odcinki specjalne. Czy fani serialu "Euforia" powinni się nimi zainteresować?

Zobacz też: Zapowiedź "Malcolm i Marie" z Zendayą.

O czym są odcinki specjalne Euforii?

Na początku warto zaznaczyć, że akcja odcinków specjalnych "Euforii" jest kontynuacją wydarzeń znanych nam z serialu. Zakończenie 1. sezonu było satysfakcjonujące, ale też do pewnego stopnia niejednoznaczne i otwarte, więc część wątpliwości dosyć szybko zostaje tutaj wyjaśnionych. Wiemy więc, że Rue przeżyła finał ostatniego odcinka, jednak jej relacja z Jules właściwie się zerwała.

Obydwa odcinki mają podobną formułę. Przez większość czasu, mamy w nich do czynienia z dialogami dwóch postaci. 1. odcinek specjalny Euforii skupia się na głównej bohaterce serialu - Rue Bennett (Zendaya), drugi zaś na Jules Vaughn (Hunter Schafer). Pierwsza rozmawia z Alim (Colman Domingo), swoim o wiele starszym przyjacielem z odwyków, druga zaś udała się do terapeutki, przed którą postanawia się szczerze otworzyć i omówić swoją aktualną sytuację i co do niej doprowadziło.

Gadające głowy zrobione dobrze

Jak łatwo się domyślić, taka formuła epizodów nie zapewnia wartkiej akcji i specjalnie dynamicznych doznań. W jednym i drugim odcinku mamy w końcu do czynienia z rozmowami dwóch osób, które ani się nie przemieszczają, ani nie siedzą w specjalne ekscytujących miejscach (tani bar i gabinet terapeutki). W praktyce jednak nie można powiedzieć, że seans któregokolwiek z epizodów jest nudny.

1. odcinek nadrabia tę "specialową" skromność atmosferą i paroma powolnymi sekwencjami, jednak jak na "Euforię" to wciąż dosyć mało. W kontekście niesamowitej i pomysłowej części wizualnej twórcy zdecydowanie rozwijają skrzydła dopiero w odcinku 2., sięgając w zmysłowych sekwencjach m.in. po muzykę Zbigniewa Preisnera czy utwór "Lo Vas A Olvidar" nagrany specjalnie na tę okazję przez Billie Eilish i Rosalię.

Estetyka oczywiście pomaga i jest ważna, jednak w obydwu przypadkach najważniejsze jest to, o czym były te rozmowy i jak pokazali je aktorzy. Oba dialogi były bardzo ciekawe i nakreśliły nam tło i rozterki, z jakimi najpewniej będą mierzyć się postacie w 2. sezonie. Dosyć oczywiste wydaje się, że ich relacja i decyzje, jakie podejmować będą w jej kontekście Rue i Jules, będą w kontynuacji na pierwszym planie. Nie zabrakło też innych tematów, zwłaszcza w dialogu z Alim, którego postać została rozbudowana i przedstawiła kilka ciekawych poglądów dotyczących życia i czasów, w jakich przyszło nam żyć.

Nie zabrakło też rozbudowania kilku wątków z 1. sezonu. Szczególnie część dotycząca Jules, wzbogaciła historię o pewne szczegóły, które mogą nieco zmienić nasze postrzeganie na wydarzenia z ostatniego odcinka.

Czy warto obejrzeć odcinki specjalne "Euforii"?

Podsumowując, mamy tutaj do czynienia z dwoma bardzo udanymi obrazami, których celem najpewniej było rozbudzenie naszego apetytu przed 2. sezonem i przypomnienie nam, jak dobrym serialem jest "Euforia". Twórcom zdecydowanie udało się osiągnąć ten cel. Nie są to najbardziej ekscytujące, czy dynamiczne seanse pod słońcem, ale pamiętajmy, że to "tylko" odcinki specjalne, przeznaczone raczej dla fanów tytułu. Ci na pewno będą zadowoleni!

Dobrym pomysłem może być też obejrzenie odcinków specjalnych zaraz po zakończeniu seansu 1. sezonu lub chociaż ostatniego epizodu, aby być ze wszystkim na bieżąco. Nie jest to wada, ale odcinki specjalne niespecjalnie przejmują się tym, czy ktoś pamięta wszystkie detale i prze do przodu niemal jak bezpośrednia kontynuacja.

Tak czy inaczej, dla fanów 1. sezonu "Euforii" wyczekujących kontynuacji, jest to pozycja obowiązkowa!

Kamil Suyon Kenig

fot. materiały prasowe HBO