Dziewczyna z pociągu - zabójczy romans [RECENZJA]
2016-10-08 17:21:48"Dziewczyna z pociągu" to filmowa adaptacja bestsellerowego kryminału Pauli Hawkins. Fani książki w końcu doczekali się ekranizacji, za reżyserię której odpowiada Tate Taylor. Najlepszym dziełem tego reżysera były do tej pory "Służące" z 2011 roku. Stan ten nie zmieni się po premierze "Dziewczyny z pociągu", co nie znaczy, że jest to nieudana produkcja.
To film dość trudny w odbiorze, a w dodatku wyjątkowo angażujący i wyczerpujący emocjonalnie dla widza. Ton całej opowieści jest bardzo ponury i dołujący, a depresyjny klimat nie odpuszcza nam ani na chwilę. Widzowie, którzy spodziewają się lekkiego kryminału, muszą wiedzieć, że tutaj tego nie znajdą. To aż zaskakujące jak wiele w "Dziewczynie z pociągu" jest ujęć na zapłakaną, kobiecą twarz i jak wiele dramatycznych wyznań (nie zawsze potrzebnych dla historii) usłyszymy.
Twórcy, by nie otrzeć się o nieplanowaną śmieszność, musieli zatrudnić aktorki, które będą w stanie oddać kipiące w postaciach emocje - od rozpaczy, przez niepewność, aż po złość i nienawiść. Celowo mówię o aktorkach, bo "Dziewczyna z pociągu" to wybitnie kobiecy film. W liczącej ledwie kilka osób obsadzie, trzy główne role grają kobiety. Ich losy są połączone przez mężczyzn, ale to nie oni są tu najważniejsi.
Tytułowa rola przypadła zatem nadzwyczajnie utalentowanej Emily Blunt i był to starzał w dziesiątkę. Aktorka potrafiła idealnie oddać dwubiegunowość nastrojów głównej bohaterki, która z jednej strony jest samotną, pokrzywdzoną przez los alkoholiczką na skraju załamania nerwowego, a z drugiej celowo wikła się w życia osób, do których nie powinna się zbliżać.
Nie jest to też typowa protagonistka, której będziemy kibicować od początku do końca. Rachel będzie nas irytować, dołować i wkurzać. Trudno obdarzyć ją pozytywnymi emocjami i jest to całkiem odświeżające, kinowe doświadczenie. Z biegiem wydarzeń nastawienie widza powinno się zmieniać.
Nie pomaga w tym jednak bardzo zakręcona stylistyka i chronologia filmu. Historię śledzimy z perspektywy kilku postaci, często skacząc po linii czasowej. Patrząc na wydarzenia oczami pozostałych bohaterek - Megan (w tej roli coraz bardziej rozchwytywana Haley Bennett) oraz Anny (Rebecca Ferguson), dostrzegamy liczne niuanse, których perspektywa Rachel nam nie zdradziła.
Wszystko to prowadzi do dość zaskakującego zakończenia, które jednak nie jest tak szokujące, jak można by oczekiwać. To bardziej eleganckie i satysfakcjonujące zamknięcie kryminalnej historii, niż zwalający nas z fotela fabularny twist na miarę choćby "Zaginionej dziewczyny" (ekranizacja książki Gillian Flynn, w reżyserii Davida Finchera). Seans "Dziewczyny z pociągu" jest jak jazda pociągiem bez biletu. Niby fajnie i szybko, ale w każdej chwili możemy tego pożałować.
Michał Derkacz
Dziewczyna z pociągu, reż. Tate Taylor, prod. USA, czas trwania 112 min, dystr. Monolith Films, polska premiera 7 października 2016