Do utraty sił - Billy prawie jak Rocky [RECENZJA]
2015-09-11 14:55:39Głównego bohatera "Do utraty sił" poznajemy, gdy jest u szczytu swej bokserskiej kariery. Billy Hope właśnie ponownie obronił mistrzostwo świata. Jego ryzykowny, niemal pozbawiony obrony styl przyniósł mu uwielbienie kibiców i pieniądze. Billy ma kochającą żonę i zapatrzoną w niego córkę. Do tego mnóstwo przyjaciół i wiernego menagera. Wszystko układa się znakomicie. Do czasu…
Billy jest dumnym, zadziornym lekkoduchem. Te cechy, w pewnym, kluczowym momencie, stają się mieszanką wybuchową, która doprowadza do całej serii nieszczęść. Mistrz traci mistrzostwo, mąż żonę, a ojciec córkę. Tak zaczyna się emocjonalny rollercoaster, w który wpada główny bohater, porywając przy okazji też widzów.
Nie chcę zdradzać nic więcej z tej opowieści, zatem przejdźmy do tego, co w filmach bokserskich jest najważniejsze. Sceny walk są fantastyczne! Aż kipią energią, sprawiając, że czujemy każdy cios, unik czy blok. Kamera szaleje, ujęcia są zaskakująco pomysłowe, a montaż skleja to wszystko w imponującą całość. Od razu przypomina się seria "Rocky", w której bohaterowie otrzymywali dziesiątki ciosów, a obrona była dla słabeuszy.
Ogromny podziw wzbudza grający Billego - Jake Gyllenhaal. Facet po morderczym treningu do roli wygląda w filmie niesamowicie. Dodając do tego jego ponadprzeciętne umiejętności aktorskie i charyzmę, otrzymujemy zapadającą w pamięć kreację. Wcale nie gorzej spisali się pozostali.
Forest Whitaker to genialny aktor i rolą trenera Billy'ego, ponownie to udowodnił. Pomaga upadłemu mistrzowi w dojściu do siebie, zarówno prywatnie jak i sportowo. Jednocześnie sam jest człowiekiem pełnym zagadaek i trudnej przeszłości, co widać na pierwszy rzut oka. Drugoplanowe występy Rachel McAdams oraz 50 Cent'a to także przykład solidnie wykonanej roboty.
Film naturalnie ma swoje wady. Można mu zarzucić schematyczność, podobieństwo do innych filmów o bokserach, czy niewiarygodne zwroty akcji. To wszystko jest jednak bardzo filmowe, a upadek na dno i końcowe zwycięstwo są przecież solą tego typu historii. Moim zdaniem "Do utraty sił" ma ogromny potencjał, by stać się doskonałą serią, wchodzącą w buty "Rocky’ego", jednocześnie nie podrabiając tej kultowej historii.
Oglądając film Antoine Fuqua nie zmęczymy się do utraty sił, lecz nabierzemy ich całe mnóstwo. To solidny dramat sportowo-obyczajowy i jedna z tych historii, które sprawiają, że z kina wychodzimy naładowani pozytywną energią, mimo łez wylanych pięć minut wcześniej.
Do utraty sił, reż. Antoine Fuqua, prod. USA, czas trwania 123 min, dystr. Forum Film Poland, polska premiera 11 września 2015
Michał Derkacz