Deadpool - komiksowy zawrót głowy [RECENZJA]
2016-02-15 11:41:01Najpierw krótki klip na próbę i świetny odbiór przez fanów. Następnie wiadomość o pełnym, solowym filmie i ogłoszenie kategorii wiekowej R. A potem rewelacyjna kampania promocyjna, upragniona premiera i doskonały wynik w amerykańskim Box Office. Jaki jest ten filmowy "Deadpool"? Prosta odpowiedź - doskonały!
Ten film jest jak jego główny bohater - zwariowany i inny niż wszystkie superbohaterskie twory, które znaliśmy wcześniej. Deadpool ma gdzieś X-Manów, poprawność czy utarte schematy. Robi wszystko po swojemu i robi to bardzo dobrze, jednocześnie nie będąc parodią czegokolwiek.
Jest krwawy, ale nie za bardzo, jest wulgarny, ale nie za bardzo, robi sobie jaja z popkultury, ale nikogo nie obraża. To przede wszystkim niezwykle zabawny film, który przykuwa uwagę od pierwszych sekund, kiedy to oglądamy niesamowicie przedstawione napisy początkowe. W tej chwili wiemy także, że autoironia to jedna z podstawowych cech "Deadpoola".
Żartuje się tu z budżetu filmu ("marne" 58 milionów dolarów) czy obsady, a wszystko to okraszone jest okazyjnym łamaniem tzw. czwartej ściany. Bohater czasem zwraca się bezpośrednio do widzów i komentuje aktualne wydarzenia wprost do kamery. Z resztą, całość narracji jest bardzo pomysłowo zaprezentowana. Obserwujemy teraźniejsze poczynania Deadpoola, a geneza postaci oraz wszelkie motywacje przybierają formę retrospekcji.
Taki podział wydaje się być dobrym wyjściem z sytuacji. To, czego Wade Wilson doświadczył, zanim stał się Deadpoolem nazbyt gryzłoby się z wybitnie humorystyczną akcją w teraźniejszości. A przeszedł on istne piekło, co też nieźle kontrastuje z zazwyczaj bezbolesną przemianą zwykłego człowieka w superbohatera. Deadpool żadnym superbohaterem być nie chce i robi wszystko by go tak nie szufladkować.
A jeśli już o postaciach mowa - Ryan Reynolds w tytułowej roli jest po prostu genialny. To typowy przypadek, w którym przeciętny aktor nagle trafia na rolę, która stanowić będzie punkt zwrotny w jego karierze. Przed "Deadpoolem" był tylko ładnym chłopcem, który grał w typowych średniakach. Po "Deadpoolu" jest facetem, którego będziemy uwielbiać i szanować.
Jak wypadła reszta obsady? Nie ma się do czego przyczepić! Ed Skrein jako główny antagonista (Francis/Ajax) jest zaskakująco ciekawy i wiarygodny. Idealnie pasuje do filmu, w którym akcja nie odbywa się na wielką skalę, nie trzeba ratować świata, ani nic z tych rzeczy. Ma własne, zrozumiałe motywacje, a sceny w których się pojawia jeszcze bardziej zyskują na jakości.
Morena Baccarin (dziewczyna głównego bohatera), T.J. Miller (przyjaciel), Gina Carano (pomocnica Ajaxa), Brianna Hildebrand (Negasonic Teenage Warhead - łał, ale ksywka!) oraz Stefan Kapicic (Colossus) wykonali kawał dobrej roboty. Każdy miał swoje pięć minut i fajnie byłoby ich jeszcze zobaczyć w ewentualnej kontynuacji.
"Deadpool" sprawdza się na wszystkich frontach. Jako historia szalonego bohatera z niewyparzonym językiem, jako opowieść o zemście, jako komedia i jako dramat. To jedyna w swoim rodzaju, perfekcyjna adaptacja komiksu, która powinna stać się wzorem dla filmowców, bojących się realizacji kina superbohaterskiego dla widzów 17+. Jakby to powiedział sam Deadpool - Wstawaj sprzed tego kompa i biegiem do kina!
Michał Derkacz
Deadpool, reż. Tim Miller, prod. Kanada/USA, czas trwania 108 min, dystr. Imperial - Cinepix