Czas zemsty (Dług – recenzja)
2011-10-28 09:19:59Izraelska supersłużba Mossad w polowaniu na hitlerowskiego zbrodniarza to naprawdę duży kawał potencjału do przetrawienia – najwidoczniej nie do przełknięcia w całości. Spora część została na później.
„Dług” opowiada fikcyjną historię trojga agentów Mossadu - Davida (Sam Worthington), Rachel (Jessica Chastain) i Stephana (Marton Csokas), którzy otrzymali zadanie wytropienia i złapania ukrywającego się po wojnie Dietera Vogla (Jesper Christensen), znanego również pod pseudonimem artystycznym „Chirurg z Birkenau”. Równolegle prowadzony jest wątek kilkadziesiąt lat później, gdy fantastyczna trójka, osiwiała i pomarszczona (grana teraz odpowiednio przez Hindsa, Mirren i Wilkinsona), staje przed dylematami moralnymi, związanymi z książką o ich bohaterskim wyczynie. Nie wszystko jest bowiem takie, jak zostało zapisane na kartach historii…
Na mojej półce spoczywa egzemplarz książki pt. „Wytropić Eichmanna”. Podczas oglądania „Długu” właśnie ta pozycja przychodziła mi najczęściej na myśl, nie wspominając nawet o oczywistych porównaniach do „Monachium” Spielberga, przy którym „Dług” wypada co najwyżej średnio. Zestawienie filmu Johna Maddena z książką Neala Bascomba również należałoby zaliczyć na korzyść książki, bowiem czyta się ją jak dobry kryminał, podczas gdy jest w gruncie rzeczy faktograficznym opisem operacji wywiezienia Adolfa Eichmanna z Argentyny.
Jednak w „Długu”, obok wartkiej akcji i wywiadowczych podchodów, co najmniej równie ważny był element psychologiczny. Relacje zarówno pomiędzy agentami, jak i między nimi a ich celem, niegdysiejszym oprawcą ich rodzin, są tematem ciekawym i z dużym potencjałem, który – jak mi się wydaje – nie został do końca wykorzystany. Wszyscy aktorzy trzymają wyrównany, dobry poziom, choć na czoło zdecydowanie wybijał się demoniczny Jesper Christensen w roli Vogla, który niemal perfekcyjnie odegrał rolę potwora, który nawet będąc w niewoli, wywołuje w swoich „porywaczach” niepokój i strach, co przecież jest interesującym paradoksem, biorąc pod uwagę to, że to właśnie oni mają wszelakie fortele w rękach. Temu panu należą się największe oklaski, to najjaśniejsza gwiazda w konstelacji „Długu”.
A w tym gwiazdozbiorze duże osobistości, bo przecież Worthington po „Avatarze” i szczególnie Mirren to nie byle kto. W przypadku tej drugiej przez większą część filmu myślałem, że jej nazwisko znalazło się na plakacie tylko w celach promocyjnych, bo za dużo sobie nie pograła. Natomiast pod koniec jest już najbardziej eksponowaną postacią i działa jak dobrze odrestaurowany Rolls Royce. Dama Orderu Imperium Brytyjskiego to wyważona i dystyngowana ozdoba każdego filmu, w którym występuje.
Podsumowując, „Dług” jest filmem solidnym aktorsko, fabularnie i technicznie. Szału nie ma, ale nie ma także objęć Morfeusza w trakcie seansu. Chociaż film twórcy „Zakochanego Szekspira” nie zbiera najlepszych recenzji za Oceanem, ja nie byłbym taki kategoryczny w jego krytyce. Stawia on całkiem ciekawe problemy, nie sili się na efekciarstwo czy nadmierną brutalność i choć jego zakończenie jest już naciągane, to i tak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby obejrzeć „Dług” w kinie. Albo na szklanym/lcdowym ekranie telewizora, bo brak wizualnych fajerwerków idealnie predestynuje ten film do takiego właśnie medium.
Dług, reż. John Madden, prod. USA, czas trwania 113 min, dystr. UIP, premiera 21 października 2011
Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)
Recenzja powstała dzięki uprzejmości: