Dzieje się - Kino

Artur Barciś - Świat nie jest tak prosty, jak by się mogło wydawać [WYWIAD]

2018-06-21 16:18:01

14 czerwca 2018 w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu odbyło się 5. spotkanie z cyklu  "Magiel Filmowy", w ramach którego zaprezentowano film "Czuwaj". Gościem DCF-u był z tej okazji Artur Barciś, który rolą księdza powrócił na wielki ekran po dłuższej nieobecności. Aktor opowiedział nam o swoim udziale w filmie, o współczesnej młodzieży, kultowych rolach serialowych i sukcesie na portalach społecznościowych. Przeczytajcie nasz wywiad z Arturem Barcisiem!

Michał Derkacz, Kacper Jasztal, redakcja dlaStudenta.pl: W nowym filmie Roberta Glińskiego pt. "Czuwaj" gra Pan księdza. Proszę opowiedzieć o tej postaci. Jaka jest jej rola w filmie? Jaki ma wpływ na postacie młodych bohaterów?

Artur Barciś: Postać księdza jest wprowadzona do tej historii, ponieważ na takich obozach młodzieżowych, jak w filmie, zazwyczaj jest ksiądz, lub przyjeżdża choćby na chwilę. Jego zadaniem jest  próba wyhamowania pewnego radykalizmu poglądów wśród innych postaci… Na przykład - jeśli młody człowiek jest o czymś przekonany, to czasem potrzebny jest  znak zapytania, ktoś kto powie - czy jesteś tego pewien? W filmie jest ważny dialog - scena, w której młody człowiek mówi, że "za śmierć powinna być śmierć". Wtedy ksiądz odpowiada: "Na szczęście nie ty o tym decydujesz". Młodzież lubi bardzo proste rozwiązania - szybkie, oczywiste, a kolory zazwyczaj czarno-białe. Szare odcienie są kłopotliwe i dlatego wiele młodych osób się radykalizuje. Stąd też niektórzy prawicowi politycy są tak wśród młodzieży popularni, bo wyjaśniają świat w sposób oczywisty. "Niepełnosprawnych powinno się eliminować, bo nic nie wnoszą do społeczeństwa" - to przykład poglądów, które są z gruntu niesłuszne, bo świat nie jest tak prosty, jak by się mogło wydawać. Wracając do filmu, ta moja postać, według Roberta Glińskiego, ma związek z filmami Krzysztofa Kieślowskiego i "Dekalogiem". Tam także pada pytanie: "Czy aby na pewno jest tak, jak sądzisz"?

Co zadecydowało o wyborze scenariusza? Dlaczego ponownie zdecydował się Pan na rolę księdza? Lubi Pan grać duchownych?

Nie, to nie o to chodzi. Tak naprawdę, to od lat nie dostaję propozycji gry w filmach. Zmieniło się to dopiero ostatnio, bo zagrałem w "Sztuce kochania" i właśnie w "Czuwaj". Scenariusze tych filmów były dobre i filmy realizowali uznani twórcy, więc  ja te role przyjmuję, nawet jeśli nie są duże, bo to jest frajda zagrać na dużym ekranie. To nie jest tak, że ja wybrałem te scenariusze i te role, spośród wielu wspaniałych propozycji. Dostałem tylko te dwie. Tak to teraz wygląda, że ja nie gram w wielu filmach, nie mam już  nawet ról w serialach. "Ranczo" się skończyło, sporadycznie gram w innym serialu.  Nie będę jednak narzekać, bo i tak mam sporo pracy.

Czy ma Pan jakiś pomysł, teorię, dlaczego tych ról jest tak mało?

Trudno powiedzieć. Nie chcę snuć teorii, zatem mogę powiedzieć tylko na podstawie obserwacji, jako widz kinowy, że na ekranie oglądam ciągle te same twarze, co jest po prostu nudne. Widzowie chyba też już nie chcą ich oglądać. Agenci tych aktorów i producenci filmowi muszą w końcu to zrozumieć. Może sobie wtedy o mnie przypomną, a może nie, bo ja też jestem aktorem dość opatrzonym. Może zostanę już tylko w teatrze. Trudno, nic na to nie poradzę.

W filmie "Czuwaj" mało jest opatrzonych twarzy. Grają tam głównie młodzi aktorzy, którzy zaczynają kariery. Czy na planie filmu pytali Pana o rady i korzystali z Pańskiego doświadczenia?

Tak nie było, ponieważ przyjechałem tylko na jeden dzień zdjęciowy. Nie miałem okazji się z nimi integrować, ale zauważyłem, że byli bardzo sprawni. Byli przygotowani i wszystko udało się zrobić. Traktowali mnie oczywiście z szacunkiem, ale ja już jestem stary, więc nie ma w tym nic dziwnego (śmiech). Był to bardzo miło spędzony czas. Co więcej, spotkanie po latach z Robertem Glińskim było ciekawe. Kiedyś, w teatrze Ateneum, reżyserował spektakl "Mein Kampf", w którym grałem. Bardzo się ucieszyłem, kiedy Robert zadzwonił do mnie z propozycją roli w "Czuwaj".

W filmie "Czuwaj" widzimy bohaterów w odosobnieniu, w pewnej sytuacji ekstremalnej. Wtedy też wychodzi prawdziwe "ja" każdej z postaci. Czy właśnie o tym jest ten film? O prawdziwym obliczu, które skrywamy, a które nagle wychodzi na jaw?

Według mnie ten film jest o współczesnej młodzieży i porusza problem polegający na tym, że nie wiemy jaka ona faktycznie jest. Oglądamy różne, przeciwne postawy, to, jak się zderzają. To próba zbadania, jaka ta młodzież jest we współczesnej Polsce. Można analizować te zjawiska nawet odchodząc od samego filmu. Z jednej strony mamy szkołę, która jest zupełnie inna niż ta, którą ja pamiętam i która była jeszcze kilka lat temu. Z drugiej strony - mamy  permanentne wulgaryzmy, gdzie co drugie słowo jest na "K". Są środowiska, gdzie tego nie ma, ale większość młodych ludzi tak mówi i jest to dla nich naturalne. Dla mnie to nie jest naturalne. Rozmowy przeniosły się do Internetu, na Facebook czy Instagram. Na portalach społecznościowych ludzie ze sobą nie rozmawiają, tylko piszą. Ta epistolografia jest najczęściej marna, niestety…

Pan także posiada profil na Facebooku. Czy prowadzi go Pan samodzielnie?

Tak, samodzielnie, ale mam też pomocników. Natomiast moja strona internetowa - barcis.pl istnieje już 20 lat. Byłem jednym z pierwszych aktorów w Polsce, którzy prowadzili własną stronę. Zmieniała się ona z biegiem lat, ale trwa, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Na Facebooku mam tzw. fanpage, gdzie zamieszczam różne informacje. Kiedyś zrobiłem burzę pisząc felieton nawiązujący do sytuacji, w której po meczu Legii z Lechem piłkarze zostali spoliczkowani. Napisałem, że spektakl nam się nie udał i pod teatrem czekali widzowie i każdy aktor dostał "z liścia". Tylko reżysera oszczędzili, ale nie mamy pretensji, bo widz ma zawsze rację. To było ironiczne i wyrażało mój stosunek do tego, co zrobili kibole. Rozpętała się burza, bo ten tekst zrobił ponad milion odsłon i miał ponad 5 tysięcy komentarzy. Po tym zdałem sobie sprawę, jak wielką siłę ma to medium. To samo poczułem, gdy w 60. urodziny dostałem kilka tysięcy życzeń. To było bardzo miłe.

Czy z perspektywy czasu, widzi Pan jakieś swoje wpadki aktorskie, bądź role, których Pan nie lubi?

Nie ma ról, których bym żałował. Wszystkie czegoś mnie nauczyły, nawet jeżeli były porażką. Żałuję natomiast, że wystąpiłem w "Tańcu z gwiazdami". Wydawało mi się, że będzie to coś zupełnie innego. Okazało się to niemiłą przygodą, która zresztą skończyła się bardzo dotkliwie. Złamałem kość w stopie i przez sześć tygodni chodziłem w gipsie. Musiały być przez to odwołane wszystkie spektakle, w których grałem. Nie był to fajny epizod i skomplikował bardzo moje życie.

To zapytamy przeciwnie – o role, z których jest Pan wyjątkowo dumny. Czy są to te kultowe role w serialach?

Nie chciałbym być nieskromny, ale jestem dumny właśnie z "Miodowych lat". W Polsce nikt wcześniej nie robił serialu "na żywo", przy udziale publiczności w teatrze. Jednocześnie zależało nam na tym, żebyśmy się nie wygłupiali na planie. Serial miał opowiadać o ludziach i ich dramatach. Komediowy miał być jedynie kontekst. Wiedzieliśmy, że serial przetrwa, jeśli będzie opowiadał o ludzkiej egzystencji w komediowej formie. Udało się i "Miodowe lata" po tylu latach są ciągle oglądane. Ludzie znają dialogi na pamięć i jest mnóstwo wiernych fanów tego serialu. Jestem z tego dumny, mimo, że wiele osób mówiło, iż aktorowi dramatycznemu nie uchodzi granie w sitcomie. Bardzo dumny jestem również z serialu "Ranczo". Myślę, że zagrałem dobrą rolę w ważnym serialu. "Ranczo" to zapis dziesięciu lat naszej rzeczywistości i mówi coś o nas samych.

Pomówmy teraz trochę o wczesnych latach Pańskiej kariery. Momentem przełomowym był chyba Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu?

Tak jest! Zmienił on bardzo dużo. Byłem młodym chłopakiem po szkole aktorskiej, w którego inni nie wierzyli. Kiedy zdecydowałem się wystąpić na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, wybrałem utwór "Ukochany kraj". Dyrektor teatru powiedział, że jest to wykluczone, ale uparłem się. Był marzec 1980 roku, przed sierpniem. Pomyślałem, że skoro występuję w konkursie interpretacji, to warto znaną piosenkę zinterpretować tak, by znaczyła coś zupełnie innego. I znaczyła. Do tego stopnia, że werdykt jury nie został ogłoszony przez prasę w pełni (śmiech). Ponadto śpiewałem piosenkę kabaretową pod tytułem "Zegarynka". Werdykt został ogłoszony przez jury, w którym zasiadały takie sławy, jak Aleksander Bardini czy Jonasz Kofta. Miałem zaszczyt poznać ich osobiście i otrzymać gratulacje. Występ na przeglądzie zmienił dużo, ale niedługo później wybuchł stan wojenny i wszystko się skończyło.

Ceni Pan twórczość Włodzimierza Wysockiego. Prosimy powiedzieć o tym parę słów.

Z Wysockim jest tak, jak z Édith Piaf, Charlesem Aznavourem, czy Whitney Hoston. Mowa tu o wielkich ludziach, ponadczasowych artystach. Ich twórczość ciągle jest odnawiana, śpiewana, powtarzana, bo są to rzeczy wybitne. Włodzimierz Wysocki to przede wszystkim wielka, wspaniała poezja, która dodatkowo podbita jest fantastyczną, bardzo energetyczną i emocjonalną muzyką. Dla aktora to fantastyczny materiał do pracy, bo my gramy przecież emocjami. Wyzwaniem dla aktora  jest to, że te piosenki śpiewane są bardzo szybko i mają potworną ilość zwrotek, których trzeba się nauczyć na pamięć, co zawsze wiąże się ze strachem, że się pomylę (śmiech). Osobiście nigdy nie próbowałem naśladować, ani w jakikolwiek sposób nawiązywać do oryginalnej interpretacji Wysockiego. Dla mnie był to wspaniały tekst i muzyka. Z tego korzystałem szukając własnej interpretacji tych utworów. Uważam, że nikt nie jest w stanie dorównać oryginałowi w wykonaniu Włodzimierza Wysockiego. Podobnie, jak Édith Piaf. To po prostu niemożliwe.

Na koniec wróćmy jeszcze do wątku z początku rozmowy. W Pańskiej filmografii odszukać można liczne role duchownych. Tak bardzo lubi Pan grać księdza czy to po prostu ciekawy zbieg okoliczności?

Nie pamiętam już, ile było tych ról duchownych. Głównie grałem zakonników. Było tego dosyć sporo: "Braciszek", "Życie za życie. Maksymilian Kolbe", "Prymas w Komańczy", "Dwie korony", a teraz "Czuwaj". To chyba nie jest przypadek. Wydaje mi się, że po prostu mam taką aparycję. Reżyserzy są leniwi i dość często obsadzają kogoś, kogo zobaczyli w podobnej roli jak ta, która jest im potrzebna. Wiedzą, że dany aktor na pewno przyzwoicie zagra. Nie jest to dobre zjawisko, bo dla widza postać staje się oczywista.  Z drugiej strony Andrzej Barański zaczął pisać scenariusz specjalnie dla mnie [mowa o filmie "Braciszek" – przyp. red.]. Kiedy zaczął pisać, powiedział mi, że znalazł pomysł i nie wyobraża sobie, żeby ktoś inny zagrał tę rolę. Oczywiście ją zagrałem. Potem czytam w recenzji Tadka Sobolewskiego, że w tej roli widzi tylko Artura Barcisia. Więc coś w tym jest.

Zatem życzymy Panu wielu interesujących ról, niezależnie od tego, czy będzie to ksiądz, czy ktoś inny. I oczywiście dużo zdrowia!

Dziękuję bardzo.

Rozmawiali: Michał Derkacz, Kacper Jasztal, redakcja dlaStudenta.pl

fot. materiały prasowe/film "Czuwaj"

Słowa kluczowe: rozmowa, wypowiedź, komentarz, spotkanie, role
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Nieobliczalna film
Plejada gwiazd w polskiej produkcji "Nieobliczalna" na Amazon Prime Video [WIDEO]

Czy warto będzie zobaczyć ten film? Prezentujemy zwiastun!

Cuckoo
Znamy filmy z cyklu Nocne Szaleństwo na 24. MFF mBank Nowe Horyzonty [WIDEO]

Film bez dialogów o grupie Wielkich Stóp, surrealistyczna komedia i mroźny horror o leśnym ośrodku.

blef doskonały
Węże 2024: przyznano polskie antynagrody filmowe. To najgorsze twory naszego kina!

Popkulturowa Akademia Wszystkiego kolejny raz stanęła przed wyzwaniem wybrania najgorszych z najgorszych.

Polecamy
Sound of Metal
Riz Ahmed jako tracący słuch perkusista w filmie "Sound of Metal" [WIDEO]

W obsadzie tego dramatu są też Olivia Cooke i Mathieu Amalric. Zobaczcie zwiastun!

Cudowny Chłopak. Biały ptak
Helen Mirren w kontynuacji "Cudownego chłopaka" [WIDEO]

"Cudowny chłopak. Biały ptak" to ekranizacja powieści bestsellerowej pisarki.

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Nieobliczalna film
Plejada gwiazd w polskiej produkcji "Nieobliczalna" na Amazon Prime Video [WIDEO]

Czy warto będzie zobaczyć ten film? Prezentujemy zwiastun!

Cuckoo
Znamy filmy z cyklu Nocne Szaleństwo na 24. MFF mBank Nowe Horyzonty [WIDEO]

Film bez dialogów o grupie Wielkich Stóp, surrealistyczna komedia i mroźny horror o leśnym ośrodku.

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!