To przychodzi po zmroku - rodzina ponad wszystko [RECENZJA]
2017-07-12 12:14:36Dom w środku lasu. Ludzie w maskach przeciwgazowych właśnie zastrzelili swojego krewnego. Był chory. Na co? Nie wiadomo. Czy to było zaraźliwe? Śmiertelnie! "To przychodzi po zmroku" zdradza wyjątkowo mało, jeśli chodzi o kulisy zastanego świata. Jako widzowie akcji, rozgrywającej się tu i teraz, wiemy tyle co bohaterowie, czyli prawie nic. Zdaje się, że świat dotknęła jakaś apokalipsa, a wirus zabija bardzo szybko. Reżyser Trey Edward Shults doskonale wie jak budować nastrój, a jego film trzyma w napięciu już od pierwszej sceny.
"To przychodzi po zmroku" jest filmem wyjątkowo kameralnym. Jedno miejsce, kilku aktorów i las. Do tego większość scen rozgrywa się w pochłoniętym mrokiem domu, a wydarzenia plenerowe pozwalają złapać nam oddech tylko na chwilę. W tego typu filmach nawet cień fałszu może zburzyć całą misternie utkaną dramaturgię. Na szczęście tym razem się udało.
Film choć nie pokazuje niczego wyjątkowo oryginalnego,
czy przerażającego, potrafi przykuć uwagę widza od samego początku. W środkowej
części nieco spuszcza z tonu, by w finale uderzyć ze zdwojoną siłą.
Zawdzięczamy to głównie bardzo dobremu aktorstwu i zdjęciom, które potęgują
niepokój widza.
Gwiazdą obsady jest tu Joel Edgerton i trzeba przyznać, że jego kreacja
zasługuje na oklaski. Oto ojciec, który w obronie rodziny jest skłonny zrobić
wszystko. To postać wyjątkowo nieufna, choć tli się w niej ogień nadziei, że
zastany koszmar kiedyś się skończy. Jak w takim świecie uratować swoje
człowieczeństwo? Czy apokalipsa jest już w nas i zaraża jak wirus? Trudno na to
odpowiedzieć, nie wiedząc nawet, co przychodzi po zmroku...
Michał Derkacz
To przychodzi po zmroku, reż. Trey Edward Shults, prod. USA, czas trwania 97
min, dystr. M2 Films, polska premiera 7 lipca 2017