Virtual Reality zamiast kina - fanaberia, czy przyszłość dla kinomanów?
2015-10-23 13:29:22W Toruniu trwa festiwal Tofifest. Od środy, 21 października, w centrum festiwalowym każdy może sprawdzić, jakie urządzenia w 2030 roku mogą zastąpić tradycyjne kino. Mowa oczywiście o goglach video, zwanych też okulusami lub Virtual Reality. Czy kina rzeczywiście przestaną istnieć?
Ile razy wyjście do kina kończyło się katastrofą? Najpierw pół godziny stania w kolejce po bilet, który jest o wiele za drogi. Potem 20 minut czekania w kolejce po popcorn i napój, których równowartość pokryłaby koszt obiadów na kilka następnych dni.
W końcu można zasiąść w fotelu, ignorować szelesty papierków po słodyczach, głośne rozmowy grupki znajomych, która akurat teraz i tutaj postanowiła wspominać ostatnią imprezę... Czy warto znosić te wszystkie męczarnie tylko po to, by jakoś wysiedzieć do końca mocno przereklamowanego filmu? Przecież do kina chodzi się dla przyjemności…
W obliczu takiej i wielu podobnych sytuacji, możliwości, jakie stwarza widzom najnowsza technologia, wydają się być zbawieniem. Gdyby za 15 lat przeciętny kinomaniak posiadał gogle video mógłby ominąć większą część powyższych nieszczęść, zasiąść wygodnie na swojej własnej kanapie i w spokoju oglądnąć film. Brzmi cudownie, nieprawdaż?
Być może piętnaście lat to za krótki czas, by system oglądania nowości filmowych zrewolucjonizował się aż do tego stopnia. Poza tym jak miałaby wygądać kwestia legalnego dostępu do nowych filmów? Z drugiej strony to kolejne piętnaście lat instytucji kina, która nie może zaoferować widzom niczego nowego, poza kolejnymi premierami.
Jesteśmy świadkami umierania książek, gazet, a teraz, być może, również tradycyjnego kina. I jakkolwiek należy iść z duchem czasu, to im bardziej powszechne posiadanie okulusów wydaje się prwadopodobne, tym bardziej te wszystkie irytujące rytuały w multipleksach przestają wyglądać tak strasznie... Poza tym koniec kina oznaczałby koniec klasycznych amerykańskich randek z kolacją i kinem, a tych na pewno byłoby szkoda.
Mateusz Haniszewski
fot. Ewa Jasińska