The Crown 2 - recenzja serialu
2017-12-17 14:21:17Serial „The Crown” (produkcji Netflixa), prezentujący historię królowej Wielkiej Brytanii Elżbiety II, pokochały miliony widzów. Przytłaczająco dobre opinie dotyczące pierwszego sezonu mówią same za siebie. Skupiały się one głównie wokół pięknego, wizualnie dopracowanego wyglądu produkcji. Czy druga seria powtórzyła sukces swojej poprzedniczki? Jak duże zmiany przeszło „The Crown”? Przeczytajcie naszą recenzję!
Budżet wykładnikiem jakości
„The Crown” to serial z jak dotychczas najbardziej imponującym budżetem w historii słynnej internetowej platformy. Szacuje się, że wynosi on ok. 100 mln funtów, przeznaczonych tylko na realizację pierwszych 20 odcinków. Ostatnimi czasy bywa jednak tak, że ilość pieniędzy wydanych na daną produkcję, wcale nie daje gwarancji na udany efekt końcowy. Jeżeli chodzi o „The Crown”, sytuacja miała się nieco inaczej. Twórcy chcieli jak najdokładniej odwzorować realia różnych lat, w których dzieje się akcja serialu – w tym głównie stroje oraz lokacje (niektóre autentyczne, a niektóre wiernie oddane na planach filmowych).
Wiele godzin spędzonych na oglądaniu archiwalnych nagrań nie poszło na marne. Kostiumy, podobnie jak w pierwszym sezonie, są dopracowane w najmniejszych szczegółach i zachwycają dosłownie na każdym kroku. To samo tyczy się całościowej aranżacji scenografii. Chciałoby się znaleźć chociaż jeden aspekt, który się nie udał lub wyglądał mało realistycznie, ale owego w „The Crown” próżno szukać. Nic dodać, nic ująć.
Nowe schematy
Nieco więcej można za to powiedzieć o formie drugiego sezonu, ponieważ różni się ona od tego, do czego przywykli widzowie. Poprzednia odsłona utrzymywała ciągłość fabularną, niektóre wątki mogliśmy śledzić od początku do końca, dowiadując się wielu drobiazgów z prywatnego życia brytyjskiej rodziny królewskiej. Tym razem twórcy postawili na format bardziej dokumentalno-historyczny. Poza głównym motywem serialu oraz kilkoma historiami kluczowych bohaterów, łączącymi pojedyncze segmenty „The Crown” w jedną, spójną całość, każdy odcinek spokojnie można oglądać jako oddzielną opowieść. Odbiorcy nie odniosą wrażenia „zagubienia w fabule”, ponieważ drugi sezon sięga o wiele dalej, niż poprzedni.
Jak do tej pory widz poruszał się w obrębie najbliższego otoczenia królowej Elżbiety II – rodzina, rząd, przedstawiciele władz z innych krajów. W drugiej odsłonie serialu mamy już szansę na to, aby dowiedzieć się o ważnych postaciach historycznych oraz ich życiorysach, które miały ogromny wpływ na np. współczesne funkcjonowanie monarchii w Wielkiej Brytaniii lub na wszelakie rozłamy wewnątrz niej. Każdy odcinek to swego rodzaju „ciekawostka” na temat imperium brytyjskiego, która przekształciła się w odrębną, intrygującą całość. Dla osób, których nigdy szczególnie nie interesowała historia, jest to doskonała forma edukacyjna, ale nie tylko, gdyż teraz można pokazać pojedynczy odcinek znajomym bez obaw o to, że nie zrozumieją, co dzieje się na ekranie i rozbudzić w nich zainteresowanie „The Crown”.
Jedno kosztem drugiego
Nawet w czymś na pozór idealnym i perfekcyjnym, uważni doszukają się chociażby jednej wady. Tak niestety było też w przypadku drugiego sezonu. Tym razem nie każdy wątek z prywatnego życia królowej Elżbiety II musiał być starannie poprowadzony i przedstawiony, ale z racji dbałości o tło historyczne, jakoś trzeba było go zaznaczyć. Tutaj pojawił się problem, ponieważ faktycznie, nic nie zostało pominięte, ale forma uwzględniania poszczególnych wydarzeń jest bardzo pobieżna, byle było ono „odhaczone z listy”. Nagle pojawiają się kolejne dzieci w rodzinie królewskiej, ogłaszane są zaręczyny, a wszystko jest na siłę wciśnięte między główną opowieść w danym odcinku. Pomysł na dodanie wielu postaci, które w danych latach pojawiły się w życiu królowej, był kwestią dbałości o szczegóły, ale przez to niektóre z nich stały się tym samym niezwykle nieistotne. Wielka szkoda.
Tutaj powstaje dość zabawny paradoks, ponieważ mimo to, że jest to zabieg raczej nieudany, to w ogólnym odbiorze... nie przeszkadza. Zapewne jest to zasługa tego, jak wiele nowego dostają odbiorcy, w ilu wcześniej nieuwzględnionych miejscach dzieje się akcja i tak można wymieniać w nieskończoność. Ostateczny osąd: ta mała wpadka zostaje w pełni wybaczona.
Drugi sezon serialu „The Crown” to jednocześnie powrót do tego, co urzekło nas wcześniej w tej produkcji, jak i wiele innowacji, w których zakochaliśmy się równie szybko. Zdecydowanie warto go obejrzeć również dlatego, że po raz ostatni było nam dane widzieć Claire Foy w roli królowej Elżbiety II. Planowana zmiana sugeruje, że w kolejnej odsłonie historia przesunie się w czasie dużo dalej, niż dotychczas. Z niecierpliwością oczekujemy następnego sezonu, ponieważ poprzeczka już na ten moment została postawiona niezwykle wysoko.
Joanna Kowalska
fot. materiały prasowe