Świetne filmy Rosjan
2006-07-25 14:21:43W bezkompromisowym, przekornym i niestandardowym Konkursie Nowe Horyzonty obaj rosyjscy przedstawiciele to standardy czystej wody. Sokurow i German opowiadają po prostu ciekawe historie, bez ryzykownych eksperymentów i ekstrawagancji.
O “Słońcu” się pisało. Pisało się dużo i z sympatią. Każdy, kto widział ten film, twierdził, że po “Ojcu i synie” Sokurow wraca do swojej najwyższej formy. Portret cesarza Hirohito bez wątpliwości ustawiano wśród prawdopodobnych zwycięzców festiwalu. Każdy, kto tak twierdził, miał rację.
Sokurow ściągnął tytułowe słońce na ziemię. Odsunął na bok autorytet wielkiego władcy i pokazał bez ogródek jego nieporadność. Jakże to pociągające, zobaczyć w bóstwie, micie - człowieka! Tym przyciągają portrety tych największych, najbardziej wyidealizowanych. Zawsze można liczyć wtedy na wielką demistyfikację.
Cesarz Hiorohito potrafi być cesarzem, ale nie potrafi być dorosłym facetem. W wyćwiczonych do perfekcji elementach dworskiej etykiety brak lekcji człowieczeństwa i spontaniczności. Dopóki władca porusza się ścieżkami rutyny, nic nie zagrozi jego majestatowi. Na jego nieszczęście film zaczyna się w momencie gdy japońskie konwenanse szlag trafia.
Ugodzona ładunkami nuklearnymi Japonia krwawi, a cesarz ma dylemat związany z własną boskością. W końcu w dorosłość wprowadza go Douglas MacArthur, dowódca wojsk amerykańskich. W tym momencie trzeba dziękować losowi, że jego rodacy nie zabrali się za realizację tego tematu. Nic by z pewnością z niego nie zostało...
A tak, po rosyjsku, niespiesznie i kameralnie cesarz dojrzewa do decyzji zrzeczenia się boskości. I nie jest to tylko przemiana jednego człowieka. Ta decyzja uderzy w całe japońskie społeczeństwo, wywyższone tym, że kieruje nim bóg.
To jak przestawał nim być Hirohito, oglądałem z prawdziwą przyjemnością. Sokurow odsłonił kulisy władzy i zrobił z cesarza człowieka. Film zaskoczył precycją i kontemplacją. Mam wrażenie, że nic więcej i lepiej opowiedzieć nie można.
Odrobinę gorzej wypadło “Garpastum”, film o piłce nożnej z Wielką Wojną w tle. Zarażeni sportową pasją młodzi Rosjanie przysłuchują się w Petersburgu echom wielkiego konfliktu, który rozdarł w 1914 roku Europę. Wieści z frontu nie są przerażające, są troche abstrakcyjne, bo wojna nie jest pokazywana – jest ledwie sygnalizowana.
Prawdziwa walka odbywa się na piłkarskich boiskach i w sypialniach. W obu miejscach prym wiedzie Nikołaj. Doskonały drybler i skuteczny uwodziciel, który staje się jednym wielkim odreagowaniem i instynktowną obroną przed nadciągającym konfliktem. Sport i seks to odskocznia od ponurej rzeczywistości.
Celem nadrzędnym, jedynym, staje się budowa piłkarskiego boiska. Paczka zdeterminowanych przyjaciół rozgrywa serię meczów za pieniądze, aby uzbierać środki na wykup ziemi. Gdy pieniądze już są, wojna się nasila i brat Nikołaja idzie bronić ojczyzny.
Po wielkiej traumie ukojenie przynosi tylko miejsce, w którym planowali budowę boiska. Sprawy wielkie, fundamentale, zostają odsunięte na bok. Liczy się piłka. Taki był głos współczesnych młodych. Wyrwani do, wynikających z chorych ambicji i nieporozumień, walk, chowali się w sporcie i namiętności.
Oba filmy to czysta dyscyplina, natomiast Konkurs Nowe Horyzonty to w założeniu czysta awangarda. Jak zatem wytłumaczyć w nim obecność “Słońca” i “Garpastum”? Nie wiem, ale lepiej żeby żaden z tych filmów go nie wygrał. W końcu na horyzoncie młodej, zadziornej publiczności powinno widnieć coś więcej niż tylko poprawne (ale i piękne!) opowieści z dawnymi wojnami w tle.
Marcin Gębicki
(marcin@dlastudenta.pl)