„Requiem dla snu” - żałobny kwartet
2006-06-19 11:22:39Scenariusz oparty został na powieści „Last Exit to Brooklyn" Huberta Selby'ego Jr. To historia czterech bohaterów z Coney Island: drobnego dealera Harrego Goldfarba (Jared Leto), jego matki Sary (Ellen Burstyn) uzależnionej od pigułek odchudzających, pogrążonej w nałogu dziewczyny Marion Silver (Jennifer Connelly) i najlepszego przyjaciela Harrego - Tyrona C. Love (Marlon Wayans). Fabuła filmu opiera się właściwie na dwóch wątkach: pragnieniu Sary, aby wystąpić w telewizyjnym show i opowieści o młodych ludziach, którzy usiłując wzbogacić się na sprzedaży narkotyków, sami wpadają w sidła nałogu.
Przewodnią myślą filmu zdaje się być to, iż amerykański sen umarł, nie ma co się łudzić, że życie przyniesie coś wspaniałego. Szansą na odnalezienie szczęścia może okazać się zejście do piekła uzależnienia, które pozwoli uciec od rzeczywistości. Bohaterowie sięgają po papierosy, narkotyki, słodycze, telewizję, pragnąc uczynić swoje życie lepszym, odnaleźć aprobatę innych, a w zamian za to czeka ich tylko samotność, zagubienie i tragedia. Warto zauważyć, że to nie jest film o jakimś konkretnym uzależnieniu, ale o uzależnieniu w ogóle. Nie ma bowiem różnicy czy sięgasz po papierosy, narkotyki, czy bez przerwy siedzisz przed telewizorem, mechanizmy nałogu są te same. Nie ma znaczenia, czy próbujesz pozbyć się paru kilogramów czy rzucić palenie - męczysz się tak samo. Reżyser - Darren Aronofsky, znany z utrzymanego w czarno-białej tonacji filmu Pi o procesie rozpadu ludzkiego umysłu, nie umieścił swojej historii w żadnym konkretnym czasie dając do zrozumienia, że uzależnienie towarzyszy człowiekowi od zawsze, a ukazując jego skutki pobudza widza do głębszej refleksji i zastanowienia się nad samym sobą. Brak tu moralizatorskiej dydaktyki. Po obejrzeniu ciągu obrazów, sami możemy zdecydować, czy lepiej żyć w szarej rzeczywistości czy przed nią uciekać.
Jedną z mocniejszych stron tego filmu jest niewątpliwie montaż, za który odpowiedzialny był Jay Rabinowitz. Przejścia od spokojnych ujęć do agresywnego cięcia obrazu doskonale uwydatniają napięcie chwili i narastanie emocji. W chwili kiedy bohaterowie sięgają po używki na ekranie pojawiają się obok siebie rozmaite reakcje ich organizmów: rozszerzone źrenice, naczynia krwionośne, przyspieszone bicie serca. Te realistyczne sceny zestawiono razem, ukazano w pośpiechu lub w zwolnionym tempie, skontrastowano z sennymi krajobrazami Coney Island. Wpleciono także w kolorowy obraz czarno-białe wstawki - to wszystko świadczy o bogactwie języka filmowego dzieła Aronofskiego. Takie eksperymenty niewątpliwie pomagają w oddaniu nastroju, przeżyć bohaterów zbliżających się krok po kroku do dna. Nie można pominąć tu roli muzyki Clinta Mansella w wykonaniu Kronos Quartet, która w sposób dobitny podkreśla ważne sceny, a charakterystyczny dźwięk pojawiający się w momentach kulminacyjnych na długo po skończeniu oglądania filmu rozlega się w naszej głowie.
Film dostarcza silnych wrażeń i może okazać się zbawiennym szokiem dla widzów przyzwyczajonych do amerykańskiej papki. Dobrze, że są jeszcze tacy twórcy, którzy chcą stwarzać dzieła kontrowersyjne, budzące sumienie i otwierające człowiekowi oczy na sprawy, które dzieją się blisko niego, a których nie jest w stanie dojrzeć. Nie jest to film, który można komuś polecić. Jeśli zdecydujecie się go zobaczyć, sami odpowiecie sobie na pytanie: dlaczego?Joanna Gauden
(Joanna.gauden@dlastudenta.pl)