Recenzje - Kino

Powrót na tron (O północy w Paryżu – recenzja)

2011-08-30 10:03:00

Pełna sala, zróżnicowana wiekowo publiczność i soczyste dawki inteligentnego humoru – to musi być projekcja nowego filmu Woody’ego Allena.

Film „O północy w Paryżu” otwiera sekwencja obrazków z Paryża, po której natychmiast budzi się w człowieku chęć odwiedzenia tej przesiąkniętej kulturą metropolii. Najlepiej w latach 20. XX wieku, i do tego w deszczu – tak przynajmniej powiedziałby Gil (Owen Wilson), wzięty scenarzysta z Hollywood, który ma jednak większe ambicje pisarskie i poszukuje inspiracji w stolicy Francji. Towarzyszy mu narzeczona Inez (Rachel McAdams), twardo stąpająca po ziemi i niepopierająca planów przyszłego męża. Na miejscu para spotyka swoich znajomych: Paula (Michael Sheen), eksperta od wszystkiego, wraz z jego szacowną partnerką Carol (Nina Arianda). Gil nie podziela fascynacji Paulem, którą wykazuje jego narzeczona i nie towarzyszy im w wieczornych eskapadach, spacerując nocą po Paryżu i czerpiąc wenę z tego magicznego miasta. Przypadkowo, gdy wybija północ, Gil wsiada do oldsmobilu, dzięki któremu przenosi się do swoich wymarzonych czasów, rozmawiając ze swoimi literackimi idolami i spotykając artystów, którzy, tak jak on, zakochali się w paryskiej aurze.

 „O północy w Paryżu” wypadałoby właściwie śledzić z leksykonem artystów z lat 20. XX wieku oraz z Belle Epoque. Pojawiają się tu bowiem nazwiska znamienitych malarzy, pisarzy, muzyków, pionierów kina i innych ludzi, ściśle związanych z kulturą i wręcz nią oddychających. Dali, Cocteau, Fitzgerald, Hemingway, Picasso, Modigliani, Eliot, Porter, Buńuel, Man Ray, Djuna Barnes, Gertrud Stein, Degas, Gauguin, Lautrec – to nieliczne z postaci, które udało mi się wynotować. Co więcej, najlepiej byłoby znać życiorysy wszystkich wielkich, pojawiających się w filmie, bowiem wydaje mi się, że Woody Allen bawi się ich perypetiami, kokietując kulturalnych erudytów i poniekąd zachęcając pozostałych do zaznajomienia się z biografiami tych, których dzieła osiągają obecnie ceny milionów dolarów.

Ten film dobitnie pokazuje, w jak świetnej formie nadal jest Woody Allen. Wszyscy malkontenci, którzy po „Poznasz przystojnego bruneta” wieszczyli równię pochyłą jednemu z najbardziej płodnych i poważanych artystów współczesnego, światowego kina, po „O północy w Paryżu” powinni posypać głowę popiołem, przywdziać worek po ziemniakach i pójść na klęczkach do klubu, w którym pogrywa na klarnecie, całując Mistrzowi stopy z przeprosinami. Po raz kolejny potwierdziła się także jego znakomita umiejętność doboru właściwych aktorów, pośród których występują wielkie gwiazdy, a epizod np. Adriena Brody’ego jako Salvadora Dali to niezapomniana, piękna satyra. Można było mieć obawy co do Owena Wilsona, który do tej pory grywał raczej w mniej ambitnych komediach. Jednak Allen ponownie trafił w dziesiątkę i w roli trochę zagubionego, niepewnego siebie marzyciela aktor z charakterystycznie krzywym nosem pasuje jak pantofelek na stopie Kopciuszka. Pozostała obsada to klasa dla samych siebie, a szumnych nazwisk wystarczyłoby na obdzielenie kilku innych filmów.

„Life’s a little unsatisfying”, mówi w pewnym momencie jeden z bohaterów filmu. Wydaje się, że jest to klucz do interpretacji „O północy w Paryżu”. Rzeczywiście jest tak, że prawie nigdy o życiu nie można powiedzieć, że całkowicie nas zadowala. Mamy tendencję do idealizowania czasów przeszłych, wspominania, jak to kiedyś było wspaniale, przez co często nie zauważamy otaczającej nas rzeczywistości, chcąc od niej uciec. Przeszłość jest dobra do wyciągnięcia z niej wniosków, zrozumienia pewnych prawideł i wreszcie otwarcia oczu na teraźniejszość, aby zobaczyć chociażby to, że jeśli z drugą osobą łączy tylko sympatia do chleba pita, to coś tu jest jednak nie na miejscu. A skoro prawdziwa miłość odpędza śmierć, to każdy z nas już wie, w jakim kierunku podążać.

Pięknie wkomponowana w film muzyka przy świetnym aktorstwie i naprawdę, jak dla mnie, mistrzowskim scenariuszu, to dodatkowy element, budujący moją gorącą rekomendację „O północy w Paryżu”. Niech żyje Mistrz! – chciałoby się krzyknąć, bo Allen znów udowadnia, że 18 nominacji do Oscarów na jego koncie to nie przypadek. A jego najnowszy film to prawdziwy hit wakacji i jedna z lepszych pozycji, które w tym roku ujrzały światło dzienne.

O północy w Paryżu, reż. Woody Allen, prod. USA, czas trwania 100 min, dystr. Kino Świat, premiera 26 sierpnia 2011

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Oceny (w skali 2.0 - 5.0):
Wojciech Busz: 5.0
Jerzy Ślusarski: 4.0

Recenzja powstała dzięki uprzejmości:

Słowa kluczowe: o północy w paryżu opinie woody allen 2011 midnight in paris

O północy w Paryżu (12)

O północy w Paryżu  - Zdjęcie nr 2
O północy w Paryżu  - Zdjęcie nr 3
O północy w Paryżu  - Zdjęcie nr 4
O północy w Paryżu  - Zdjęcie nr 5
O północy w Paryżu  - Zdjęcie nr 6
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?

Aquaman i Zaginione KrÃłlestwo
Aquaman i Zaginione Królestwo - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto zobaczyć ten film? Jakie dodatki są na płycie Blu-ray?

Polecamy
Przeklęta - serial Netflix 2020
Przeklęta - recenzja serialu

Ten serial budzi wiele kontrowersji. Niektórzy uważają go za hit, a drudzy za słabą podróbkę arturiańskiej legendy. Jak jest naprawdę?

Dwa Åźycia
Dwa życia - recenzja

Lili Reinhart zachodzi/nie zachodzi w ciążę, a film jest dobry/słaby.

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?