Orwellowski świat na ruinach USA
2012-03-22 13:43:26Już 23 marca na naszych ekranach zobaczymy nareszcie mroczny świat Panem i rozgrywające się tam „Igrzyska śmierci”.
Niektórzy krytycy już dostrzegają związki literackie np. z „Władcą much” Goldinga, czy dystopią „Rok 1984” Orwella oraz filmowe (świat w którym rządzi telewizja to m.in. „Truman Show”). Panem stworzone w bestsellerowej książce przez Suzanne Collins, rozciąga się na ruinach dawnej Ameryki Północnej. Dystrykt 12, Kapitol i arenę twórcy filmu wykreowali wśród pejzaży Północnej Karoliny.
– Nasz styl nazwałbym retrofuturystycznym – wyjaśniał scenograf Philip Messina. – To tak, jakbyśmy znaleźli się w Ameryce doby Wielkiego Kryzysu i dodali wiele elementów wyrafinowanej nowoczesnej technologii. Powieść rozgrywa się w konsekwentnie przedstawionej alternatywnej rzeczywistości. Poszliśmy tym tropem. Dekoracje Dystryktu 12 powstały w opuszczonym miasteczku Henry River, gdzie kiedyś funkcjonowały walcownie. Wykorzystano budynki z lat 20. XX wieku.
Reżyser Gary Ross był zachwycony: – Udało się oddać poczucie nędzy i beznadziei. W dodatku miasteczko sprawia wrażenie, jakby zostało pozbawione indywidualności, zbudowane przez potężną firmę według jednego wzorca. O to nam właśnie chodziło. Główny plac miasta, zaludniony przez 400 statystów, „zagrała” nieczynna przetwórnia bawełny w mieście Shelby. Na terenie opuszczonej fabryki firmy Philip Morris powstały zaś dekoracje Kapitolu, stolicy Panem. – Przypominają budynki-świątynie przemysłu z czasów nowojorskiej Wystawy Światowej w 1936 roku – mówił Messina. – Mają w sobie wiele dekadencji. Gary powiedział, że chce mieć najbardziej przerażającą salę gimnastyczną na świecie. I ją dostał.
ip