"Nasza klasa" – studium upokorzenia
2008-10-13 10:18:26Historia szkolnego dramatu estońskiego debiutanta Ilmara Raaga to dobrze zagrany i kształcący materiał na lekcję wychowawczą. Widać, że Raag nie aspiruje do wyższości. Ratuje się jednak ważkością problemu i wsparciem fabuły na faktach.
Joosep (Pärt Uusberg), chłopiec niezbyt wyróżniający się z tłumu, z niewiadomych przyczyn jest obiektem prześladowań swojej klasy. Nauczyciele unikają problemu, a co bardziej neutralni uczniowie z przyzwyczajenia nie reagują. Pewnego dnia, z powodów równie niewiadomych, w obronie Joosepa staje Kaspar (Vallo Kirs), co skazuje go na podobne szykany ze strony najsilniejszych w grupie. W końcu obaj prześladowani sięgają po broń i rozliczają się z prześladowcami.
By uniknąć sztandarowych porównań ze „Słoniem" Gusa Van Santa - „Nasza klasa" to dzieło pozbawione niepokojącego ciężaru gatunkowego „Carrie" Briana De Palmy. W konwencji przypomina film dokumentalny przepuszczony przez denerwująco młodzieżową kliszę. Szybkie cięcia jak z MTV zupełnie nie pasują do reszty spokojnej dość, ponurej narracji.
Pod względem merytoryki trudno cokolwiek kwestionować. Frazesy o honorze wygłaszane przez nastolatków nieco psują efekt, ale trzeba być zupełnie nieczułym, by historia prześladowanego w szkole chłopca - tego naznaczonego piętnem „inności"- nie wyzwoliła w nas choćby cienia refleksji o naszych osobistych walkach „ja" vs. „oni". Szkolna dyskusja nad filmem może okazać się niegłupia (stąd pomysł projekcji w szkołach), ale sięgania głębiej Raag zdaje się w swoim obrazie unikać.
Kino umiłowało sobie postaci dynamiczne - widz lubi, kiedy bohater obrasta w coś nowego, kiedy przekształca się pod wpływem otaczającej go rzeczywistości, kiedy pokonując drogę, która wcale nie musi być słuszna, łamie podstawowe zasady społecznego współżycia. Kultura od wieków uczy nas także, by wszelkiego rodzaju drogę - także tę duchową - plasować w polu wartości dodatnich. Kino zaś dodaje do tego przyjemność podziwiania jednostki na tle zbiorowości.
Odruchowo odczuwamy, że pokonujący swą drogę do krwawego końca Joosep jest ponad konformistycznie i zupełnie nie odkrywczo tkwiącą w miejscu jednostką - bez względu na zakończenie historii.
Jego droga mimochodem nabiera jakichś rytualnych właściwości, jest drogą duchową - chociaż widzimy jedynie zwykłe, niemal dokumentalne obrazy. Ojciec czyszczący broń wygląda, jakby dawał synowi błogosławieństwo. Samobójstwo Joosepa jest perfekcyjnym, religijnym i pełnym uwieńczeniem jego drogi. Wreszcie cichość, uległość, nieśmiałość chłopca - jakże zwykłe przecież cechy charakteru! - traktujemy jako pewną oznakę jego bogatego wnętrza.
Joosep-buntownik staje się bardzo pojemnym symbolem, ułatwiającym odbiór filmu. Z drugiej strony jednak, dzieje się tak dlatego, że reżyser nie kwapi się do głębszego poznania swoich bohaterów i ich motywów. Czy więc łatwiejszy odbiór oznacza lepszy film?
„Nasza klasa" to obraz, który ze względu na temat i niepokojący realizm na pewno pozostawi ślad w świadomości widza - należy mieć nadzieję, że przede wszystkim tego młodego. Może przy odrobinie szczęścia będzie też w stanie poruszyć inne poziomy myślenia prócz dydaktycznej nuty.
Anna Garczyńska
(anna.garczynska@dlastudenta.pl)