Life - horror wśród gwiazd [RECENZJA]
2017-03-28 11:41:31Wyobraźcie sobie taką scenę. Pewien scenarzysta mówi: - Mam szalony pomysł. Stacja kosmiczna, kilkuosobowa załoga w próbkach z Marsa odkrywa formę życia. To coś rośnie bardzo szybko i staje się agresywne. Bohaterowie muszą to zabić, by stworzenie nie dostało się na Ziemię. Połączymy motyw z "Obcego" z formą "Grawitacji"! - Świetnie - usłyszał od producentów - Robimy. No i zrobili. Tak powstał film "Life", który w obsadzie ma takie gwiazdy jak Ryan Reynolds, Jake Gyllenhaal czy Rebecca Ferguson.
"Life" najlepiej sprawdza się, gdy zdajemy już sobie sprawę z tego, że postępowanie bohaterów ma niewiele wspólnego z logiką i zachowaniem podstawowych norm bezpieczeństwa. Podejście na serio do ich zachowania na serio może popsuć cały seans. W zasadzie to jedyna, choć wielka wada tej produkcji. Gdy już przymkniemy na to oko, przed nami staje film niezwykle emocjonujący, który potrafi zaskoczyć, mimo powielania utartych schematów.
Nie bez powodu, podczas seansu, na myśl przychodzi nam seria "Obcego". To bardzo podobna historia, do tej, którą poznaliśmy w 1979 roku. Sam stwór jest oczywiście mniej przerażający i próżno tu szukać tego wyjątkowego klimatu. Jest za to efektownie! Cała akcja rozgrywa się wewnątrz stacji kosmicznej, niczym w dziele Alfonso Cuarona z 2013 roku. Do efektów komputerowych nie można się przyczepić i mamy wrażenie, jakby bohaterowie faktycznie unosili się w zerowej grawitacji. Trochę gorzej wygląda "obcy", którego CGI potrafi razić w oczy.
"Life" to taki solidny, kosmiczny horror, który dostarcza sporo rozrywki, ale tylko mniej wymagającej widowni. Zawsze fajnie jest zobaczyć w akcji gwiazdy, które zatrudniono do udziału w tej produkcji, jednak tym razem ich talent trafił w... próżnię.
Michał Derkacz
Life, reż. Daniel Espinosa, prod. USA, czas trwania 103 min, dystr. United International Pictures, polska premiera 24 marca 2017