Hotel Ruanda
2006-01-17 00:00:00Hotel Ruanda
Terry Georgie próbuje poruszyć sumienia Zachodu. Jego „Hotel Ruanda” to oparta na faktach opowieść o nieskazitelnym człowieku, który ratuje setki istnień, patrząc na śmierć tysięcy. Ruanda w 1994 roku miała jednak bohaterów. 53 kraje afrykańskie zasiedla 810 mln obywateli. W samej tylko Nigerii odnajdziemy 250 różnych grup etnicznych, różnych tradycji, różnych kultur. Jeszcze nie tak dawno temu porządek na Czarnym Lądzie zaprowadzali europejczycy, jednych nobilitując (zdecydowaną mniejszość), innych spychając na ostatni, najniższy szczebel drabiny społecznej. Tamte czasy już minęły, teraz suwerenne kraje afrykańskie same muszą poradzić sobie z problemami jakie pozostawili dawni kolonialiści. Ruanda jest przykładem takiego stanu rzeczy. Tutsi (15% ogółu społeczeństwa) rządzili tym krajem przez ostatnie dekady, kiedy metropolia – Belgia w tym wypadku – opuściła Ruandę. Grupa uciskana – Hutu (85% społeczeństwa) - wzięła krwawy odwet na swych rodakach. Wtedy oczy świata zwrócone były w inną stronę (konflikt bałkański, mistrzostwa świata w piłce nożnej w USA [sic!]). Afrykę pozostawiono samą sobie. Film „Hotel Ruanda” opowiada historię prawdziwą , która rozegrała się w Kigali – stolicy Ruandy. Paul Rusesabagina był kierownikiem prestiżowego (z pokojem prezydenckim etc.) hotelu Milles Collines. Uważał on, iż bariery pomiędzy zwaśnionymi plemionami były narzucone z góry, podobnie jak granice państw afrykańskich. Przeżył dzięki temu, że jego karta identyfikacyjna miała nabitą pieczątkę „HUTU”. Podobnej pieczątki nie mieli jednak jego najbliżsi oraz ludzi, którzy podczas masakry lawinowo zaczęli pojawiać się w hotelu. Siły ONZ, chroniące w pierwszej fazie zamieszek mury Milles Collines, odleciały do Europy wraz z ostatnimi białymi rezydentami. Ok. 1200 osób było zdanych tylko na Ruseabaginę. Ten wykorzystując swoje znajomości, ryzykując życie, podjął samotną krucjatę. W dziesięciolecie tych wydarzeń tematem Ruandy zainteresował się Terry George, uznany scenarzysta z Irlandii Północnej. Scenarzysta bodaj najlepszego jak do tej pory filmu Jima Sheridana „W imię ojca”. „Hotel Ruanda” jest jego trzecim kinowym filmem. Terry George przed przystąpieniem do zdjęć spotykał się kilkakrotnie z Paulem Rusesabaginę, jak sam później wyznał, podczas rozmowy towarzyszyły mu ambiwalentne uczucia „ciekawość i strach”. Rolę główną George powierzył Donowi Handlowi, znanemu z takich filmów jak „Boogie Nights”czy „Ocean Eleven”. Wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę (nominacja do Złotego Globu oraz Oscara), w rolach drugoplanowych pojawiają się natomiast gwiazdy - Nick Nolte (rola epizodyczna, kreacja wyśminita) oraz Jean Reno. Film do Polski dotarł z niezwykłym opóźnieniem (premiera na świecie odbyła się rok temu). Dystrybutor widocznie uznał, że widzów w kraju nad Wisłą nie będzie zbytnio obchodzić los obywateli Czarnego Lądu, potraktował więc „Hotel Ruanda” jako rezerwowego, aby mieć czym zapchać dziurę w repertuarze premier przed nadchodzącymi, świątecznymi hitami. Wszak z Polski do Ruandy daleko, kto by się przejmował?! Sławomir Macuga (slawek.macuga@dlastudenta.pl) |