Hardcore Henry - pierwszoosobowa masakra [RECENZJA]
2016-04-10 19:09:59"Hardcore Henry" to film, który łatwiej porównać do takich… gier jak "Call of Duty" czy "Mirror's Edge", niż do jakiegokolwiek innego dzieła przeznaczonego na srebrny ekran. Trwający od początku do końca widok z oczu bohatera to cecha, która wyróżnia obraz w reżyserii Naishullera i sprawia, że "Hardcore Henry" jest tak wyjątkowy.
Ukazywanie wydarzeń z takiej perspektywy jest wbrew pozorom bardzo trudne i nie można się dziwić, że filmów "pierwszoosobowych" jest tak mało. Wymaga to od realizatorów ogromnej konsekwencji, wyjątkowo sprawnego planowania akcji oraz montażu, który nie może pozbawić historii wiarygodności.
Jest to też sposób narracji, który dla wielu widzów może być bardzo trudny w odbiorze. Tak stworzony film, to zupełne przeciwieństwo wszystkiego, co do tej pory widzieliśmy, choć do miana przełomowego bardzo wiele mu jeszcze brakuje. Warto tu zwrócić uwagę na film pt. "Maniac". Tam także historia pokazywana była z oczu głównego bohatera, jednak "Hardcore Henry" idzie o krok dalej.
Intensywność i rozmach wydarzeń, w wir których jesteśmy rzuceni patrząc oczami protagonisty, są ogromne, a od strony technicznej jest to produkcja absolutnie fascynująca. Bardzo szybkie tempo akcji na szczęście nie przeszkadza w zrozumieniu fabuły, która chyba celowo została ograniczona do minimum, a zaskoczyć może ona jedynie osoby omijające z daleka kino zemsty klasy C.
W odbiorze pomaga fenomenalna praca kamery, która mimo wymuszonego akcją chaosu zawsze pozwala nam dobrze orientować się w aktualnych wydarzeniach. Ilość miejsc, które odwiedza bohater oraz ilość osób, jakie spotyka po drodze jest ogromna. Napotkani osobnicy to wyjątkowo bogaty zbiór psychopatów i dziwaków, zakochanych w przemocy, narkotykach, nielegalnych eksperymentach naukowych, seksie i władzy nad światem.
Trzeba też zaznaczyć, że "Hardcore Henry" to film wyjątkowo brutalny, który u wielu widzów zdoła wywrócić żołądek do góry nogami. Ilość krwi i lądujących na ścianach flaków, jest tu wprost proporcjonalna do ilości przeciwników, których na swej drodze zabije nasz hardcorowy bohater. Co ciekawe - jego głosu nie będzie dane nam usłyszeć, przez co porównanie do niektórych gier wideo jest wielce uzasadnione.
Dla kogo jest "Hardcore Henry"? Z pewnością spodoba się wszystkim tym, którzy lubią oglądać w sieci filmiki typu let's play z pierwszoosobowych strzelanek. To produkcja, która przypomina grę, z tą różnicą, że nie możemy w nią grać, a jedynie oglądać. Przeżycie to jest bardzo emocjonujące, lecz półtoragodzinny seans w pewnym momencie zaczyna nużyć. To hardcorowy film, dla hardcorowego widza.
Michał Derkacz
Hardcore Henry, reż. Ilya Naishuller, prod. Rosja/USA, czas trwania 90 min, dystr. Monolith Films, polska premiera 8 kwietnia 2016
Film zobaczyłem w Multikinie Pasaż Grunwaldzki we Wrocławiu.