Gwiazda w cieniu kiczu
2009-07-19 17:30:13Promowane na groźne, trzymające w napięciu i bezkompromisowe "Egzorcyzmy Dorothy Mills" przegrały z kinową rzeczywistością.
Film opowiada o trudnym przypadku małej dziewczynki, która nie umie odnaleźć się w środowisku małej wyspiarskiej wioski w Irlandii. Dręczona przez koszmary, nawiedzana przez tajemnicze postaci, które objawiają się za pomocą jej ciała i zepchnięta na margines przez konserwatywne, głęboko wierzące środowisko bliska jest zakończenia swojego życia.
Z pomocą przybywa psycholog Jane Morton, amerykańska specjalistka od trudnych przypadków związanych z ludzkim umysłem. Młoda i ambitna pani doktor szybko przekonuje się jednak, że w zacofanym świecie panują odmienne zasady od tych wyznaczonych przez amerykańską globalizację.
Doktor Morton od początku swojego pobytu w Irlandii czuje się wyobcowana, a zadanie wyciągnięcia Dorothy Mills z opresji skutecznie utrudniają jej mieszkańcy. Bohaterka jest bliska załamania, gdy na początku ulega groźnemu wypadkowi, w którym traci swój samochód. Zdarzenie to jest dla niej ostrzeżeniem przed starciem z siłą hermetycznie zamkniętej wspólnoty. Dodatkowo Jane ma słaby punkt - zmarłego synka, który zaczyna ją nawiedzać.
Film Agnes Merlet nie spełnia jednak oczekiwań. Wbrew promocyjnemu slangowi, który przyciąga do kin wielu miłośników mocnych wrażeń, "Egzorcyzmy Dorothy Mills" nie są przerażające jak "Egzorcyzmy Emily Rose", poruszające jak "Sierociniec" oraz zaskakujące jak "Szósty zmysł". Dzieło (o ile można użyć takiego słowa) jest dość przewidywalne, nie trzyma w napięciu i nie prezentuje innowacyjnych rozwiązań na gruncie thrillerów i filmów grozy.
Obraz zostaje zdecydowanie uratowany przez tytułową bohaterkę, Dorothy Mills. Kreowana przez Jenn Murray postać może zachwycić nawet najbardziej wybrednych kinomaniaków. Oglądając grę Jenn, aż ciężko uwierzyć, że nie jest ona doświadczoną aktorką. Nie przeszkadza jej to jednak w sposób znakomity łączyć postacie pięciu osób: siebie samej, Kurta, Mary, Mimi oraz Duncana. To niesamowite jak jasnowłosa dziewczynka umie w ciągu paru chwil przeistoczyć się z 3,5 letniego dziecka w wulgarnego nastolatka, po drodze będąc jeszcze perwersyjną i szaloną małolatą.
Można przyjmować zakłady, jak wielką karierę filmową zrobi kiedyś Murray, bowiem widać, iż repertuar zagrań ma olbrzymi, a potencjał jeszcze większy. Podsumowując zaś cały film, można stwierdzić, że wprawdzie obejrzenie go nie jest czasem straconym, ale jednak tym, którzy widzieli chociażby "Osadę" czy "Zgromadzenie" trudno będzie odeprzeć myśli, że "to już było".
Tomasz Szuchta
(tomasz.szuchta@dlastudenta.pl)