Dwugodzinna wideoinstalacja Majewskiego
2007-04-18 12:42:32W "Szklanych ustach" nie pada ani jedno słowo i z pewnością nie jest on dla tych, którzy lubią wiedzieć o co chodzi – tu większości rzeczy trzeba się domyślać. Majewski proponuje obrazy i dźwięki, ale nie podaje na tacy gotowej sprecyzowanej fabuły tylko postrzępione alegoryczne obrazki. Ten film to zabawa w skojarzenia i z pewnością każdy wyniesie z tego seansu coś innego, coś innego zapamięta, a nawet inaczej zrozumie ten film-niefilm.
“Szklane usta” Lecha Majewskiego to konsekwencja instalacji “Krew poety”, której premiera odbyła się w prestiżowym i kultowym zarazem Museum of Modern Art w Nowym Jorku w maju 2006 roku. Wystawa miała charakter retrospektywny i stanowiła uhonorowanie twórczości tego artysty – reżysera filmowego i teatralnego, pisarza, poety i malarza. Lech Majewski został jednocześnie pierwszym polskim i jednym z najmłodszych twórców, który wystawia swoje prace w MoMA.
Instalacja składa się z 33 wideoartów wyświetlanych w projekcji pętlowej na kilku ścianach i kilkudziesięciu monitorach jednocześnie. Widz może je sobie oglądać w dowolnej kolejności. Ale “Szklane usta” zmuszają już do oglądania tych obrazów w kolejności narzuconej montażem i przez bite dwie godziny w kinowym fotelu. Niewielu to wytrzymuje – nawet recenzenci filmowi opuszczali projekcję. Brak dialogów i linearności mógłby przeszkadzać w tzw. normalnym filmie, ale tu mamy do czynienia raczej z kinową wersją wideoinstalacji, więc po głębokim wdechu należy wygodnie zasiąść w fotelu i uruchomić wyobraźnię.
Historia poety zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym, który dzieli swój czas pomiędzy obcowanie z innymi pacjentami, swoje wspomnienia i sny, powoli układa się w całość. Sceny z ukrzyżowaniem kobiety czekającej na seksualną rozkosz, zdjęcia z krzyża głównego bohatera czy końcowa scena w parku do złudzenia przypominająca tę ze “Snu nocy letniej” nabierają sensu po obejrzeniu całości. To wizja artysty, który myśli symbolami i wykorzystuje historię malarstwa – wiele scen jest inspirowanych obrazami. To jednak nie wystarczy, by zainteresować widza. Znakomite, bardzo malownicze zdjęcia i precyzyjny czysty dźwięk to główne atuty tego filmu. Minusem jest głównie mała spójność, która w pewnym momencie męczy i sprawia, że widz może sie zacząć nudzić.
Konsekwencją premiery filmu będzie prezentacja wystawy “Krew poety” w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Łodzi oraz Wenecji, Paryżu czy Londynie. We Wrocławiu wideoinstalacja była już pokazywana w ramach Festiwalu Filmowego Era Nowe Horyzonty latem 2006 r.
Magda Szyszko