"Borat" przeciw stereotypom
2006-11-27 10:12:53Sacha Baron Cohen był już raperem Ali G, Brunem- homoseksualistą, specjalistą od mody, teraz stał się kazachskim reporterem, Boratem Sagdijewem. Jego kreacja nie tylko bawi do łez, ale i daje do myślenia.
Kiedy sam przebywałem w „Stanach Zjednoczonych i Ameryki", byłem wprost porażony amerykańską ignorancją. Dowiedziałem się m. in., że Polska to miasto w Rosji, część Niemiec, sąsiad Turcji oraz - moje ulubione - jedyny kraj białych w Afryce... Męczyły mnie pytania, czy my też - wzorem Amerykanów - mamy normalne pieniądze, elektryczność, supermarkety i cukierki M&M's. Niestety, boratowski Kazachstan to stereotyp, w jaki nasi amerykańscy sojusznicy postrzegają wszystkie kraje na wschód od Niemiec. Pod warunkiem, że wiedzą, gdzie leżą Niemcy, oczywiście.
O prawdziwości takich stereotypów przekonują amerykańską widownię sami filmowcy. W „Hostelu" Eli Rotha nasz południowy sąsiad, Słowacja jawi się jako miejsce terroryzowane przez hordy bezdomnych dzieci, które jednak dają się łatwo przekupić torbą cukierków - towaru zapewne na Słowacji niedostępnego i będącego obiektem pożądania wszystkich mieszkańców. Bratysława nie dość, że składa się wyłącznie ze slumsów i ruin, to na dodatek przyjeżdżają tam bogaci turyści z Zachodniej Europy, by oddać się swoim perwersyjnym, sadystycznym zachciankom i potorturować sobie bogu ducha winnych ludzi.
Borat Sagdijew - reporter przybywający do „USiA" na polecenie kazachskiego ministerstwa informacji, by podpatrzeć, jak żyje najlepszy naród świata - stanowi kumulację wszystkich cech, jakie tradycyjnie przypisuje się ludziom z postkomunistycznej Europy - zacofania, alkoholizmu, antysemityzmu, ale i dobroduszności i gościnności. Kazachstan zaś to państwo, w którym kazirodztwo, prześladowania mniejszości, sodomia są na porządku dziennym.
Jednakże, nagromadzenie wszystkich tych stereotypów w jednej osobie, jednym państwie przyniosło zgoła odmienny wynik - ośmieszyło taki sposób patrzenia na wschodnią Europę i kraje Wspólnoty Niepodległych Państw. Rząd Kazachstanu po pierwszych protestach podczas dystrybucji filmu, zaczyna dostrzegać korzyści z niego płynące. Zauważył bowiem rosnące zainteresowanie krajem zagranicznych turystów, przybywających do stołecznej Astany zweryfikować podane w filmie informacje.
Co więcej, „Borat" pokazuje, że krajem naprawdę zacofanym, nietolerancyjnym i fałszywym są... właśnie Stany Zjednoczone. Smutnie wypada obraz amerykańskich studentów - wydawałoby się elity intelektualnej kraju - których ciekawość świata ogranicza się do pytań w stylu „jakie są dziwki w Rosji?" oraz tęsknotą za czasami sprzed wojny secesyjnej, niewolnictwem. Nie lepiej wypada amerykańska klasa średnia. W czasie rodeo widownia wiwatuje, gdy Borat wykrzykuje „George Bush może pić krew każdego mężczyzny, kobiety i dziecka w Iraku", a w sklepie z bronią sprzedawca zapytany, czym najlepiej byłoby zabić Żyda, odpowiada bez zawahania „Polecałbym albo 9mm albo 45mm".
Humor prezentowany w filmie Cohena bywa niesmaczny (Borat masturbujący się przed sklepem z bielizną czy scena walki z otyłym i bujnie owłosionym przyjacielem Azamatem), ale obraz ten musi trafić również w gusta widzów, którzy wychodząc z kina, stwierdzą „ale śmieszny film o jakimś Kazachstanie widziałem", patrząc na „Borata" jedynie jako szereg mało wybrednych gagów, nie dostrzegając jego drugiego dna.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)