Anihilacja - recenzja
2018-03-13 11:53:08„Anihilacja” to film science fiction, który zamiast w kinach, zadebiutował na platformie Netflix. Wydawać by się mogło, że przy takiej decyzji, względy artystyczne tej produkcji są drugorzędne, a liczy się tylko wizja zysków, jednak po seansie wiemy już, że ten film w kinach mógłby po prostu okazać się finansowa klapą. „Anihilacja” to obraz bardzo specyficzny, który zaskoczy wszystkich widzów, oczekujących wartkiej akcji. Jednak czy jest to film zupełnie nieudany? Przeczytaj recenzję!
„Anihilację” można obrazowo określić jako połączenie „Stalkera” z „Alicją w Krainie Czarów”. Wyprawa do równie pięknej co niebezpiecznej „strefy iskrzenia” jest dla głównej bohaterki (biolożki) nie tylko misją badawczą, ale przede wszystkim próbą poznania zjawiska, które sprawia, że nikt stamtąd nie wraca. Nikt oprócz jej męża, który po roku przebywania w tej specyficznej zonie wrócił jakby odmieniony, jakby nieobecny. Mamy tu zatem solidne, prywatne motywacje Leny (Natalie Portman), które z początku ukrywane są przed pozostałymi członkiniami ekspedycji.
To ciekawe i warte zaznaczenia, że w „Anihilacji” oddział udający się na niebezpieczną misję złożony jest z samych kobiet – naukowców, a nie jak w innych podobnych produkcjach, uzbrojonych po zęby facetów z jednostki specjalnej. Jednak scen strzelania do potworów i akcji trochę tu jest, a mówiąc trochę mamy na myśli dwie. Potworów? – zapytacie. Tak, bo strefa ukazana w filmie przede wszystkim powoduje mutacje organizmów żywych, które się w niej znajdują. Tu trzeba przyznać, że owe mutacje i sama kraina są absolutnie przepiękne. To, jak „iskrząca” przyroda zawładnęła i zmieniła DNA poszczególnych organizmów i jak ukazano to w filmie robi ogromne wrażenie. Wyobraźnia twórców zasługuje na uznanie.
Gorzej, że tu zalety „Anihilacji” się kończą. Akcja ciągnie się w ślimaczym tempie, wręcz snuje od jednego punktu zwrotnego do drugiego. A ten, jak i zakończenie całości jest dość przewidywalny. Serio, jeśli na 20 minut przed końcem pomyślicie sobie, że ta historia zakończy się tak i tak, to prawdopodobnie będziecie mieli rację. Szkoda, że film nie jest w stanie wywołać żadnych silniejszych emocji, a oprócz ładnych obrazków, niczym nie przyciąga naszej uwagi.
Tajemnicze miejsce powodujące mutacje i mieszające ludziom w umysłach to pomysł zacny, ale nie dość świeży, by opierać na nim cały film. Potrzeba do tego wciągającej fabuły, stawki i charyzmatycznych postaci. Tutaj tego zabrakło, a kilka znanych twarzy (obok Natalie Portman są Oscar Isaac, Tessa Thompson i Jennifer Jason Leigh) nie ratuje historii, którą można streścić w trzech zdaniach. Miejscami „Anihilacja” wygląda jak poetycka inspiracja, reprezentant nowohoryzontowego kina, które ktoś postanowił zmieszać z filmem science fiction klasy B. Trudno takiego mieszańca komukolwiek polecić.
Michał Derkacz
Anihilacja, reż. Alex Garland, prod. USA/Wielka Brytania, czas trwania 115 min, dystr. Netflix
fot. materiały prasowe