Recenzje - Kino

Wspomnienia o potędze

2010-05-04 13:01:16

Elektryzuje i wciąga – Jeff Bridges w swojej najlepszej kreacji w jego pięćdziesięcioletniej karierze aktorskiej. Nareszcie.


„Szalone serce” opowiada historię Bad Blake’a (Jeff Bridges), niegdyś prawdziwej gwiazdy muzyki country, a obecnie będącego non stop w trasie koncertowej 57-letniego człowieka, któremu po dawnym splendorze pozostał tylko pseudonim i ukochany samochód Bess. Samotnemu kowbojowi nieustannie towarzyszy gitara, papierosowy dym i butelka ulubionej whisky, którą wlewa w siebie namiętnie w każdym możliwym momencie. Jego koncerty to kameralne wydarzenia, które uświetniają wieczory w kręgielniach albo podrzędnych barach, gdzie Bad poszukuje jakiejkolwiek możliwości na podreperowanie swojego, praktycznie nieistniejącego, budżetu. Przygodny seks z wiekowymi groupies odchodzi jednak w niepamięć, gdy Blake poznaje na jednym ze swoich występów reporterkę lokalnej gazety, Jean Craddock (Maggie Gyllenhaal), która ma przeprowadzić z nim wywiad. Czy pod wpływem rodzinnego ciepła dotychczas czterokrotnie żonaty Bad zmieni swoje życiowe nawyki i odwróci proces autodestrukcji?

Jeff Bridges to aktor wybitny. Na ekranie już od niemowlęcia, pięciokrotnie nominowany do Oscara, w tym raz udało mu się zdobyć najcenniejszą statuetkę w filmowym światku -  i to właśnie za „Szalone serce”. Jego kreacja Bad Blake’a, przygasłej gwiazdy z poważnymi problemami zdrowotnymi i psychicznymi, jest jedną z tych, które na pewno zapiszą się złotymi zgłoskami w historii kina, nie tylko w oscarowych statystykach – podobnie jak chociażby role Jokera, Idi Amina, Trumana Capote, Ray’a Charlesa i wielu innych, fascynujących ludzi. Jeff Bridges bezsprzecznie miał po prostu predyspozycje do odtworzenia postaci Blake’a – z zapuszczoną brodą wygląda jak stary alkoholik, który z powodzeniem mógłby robić do ciebie maślane oczy i błagalnym tonem prosić o dołożenie się do „jedzenia”, do tego jego wiekowe ciało z dużymi piersiami (co po niektóre kobiety mogą popaść w jeszcze głębsze kompleksy) wygląda, jakby rzeczywiście wyniszczone było nieustającą trasą koncertową i ziemskimi przyjemnościami z nią związanymi. Wymienione atrybuty oraz magnetyzm i charyzma głównego bohatera spowodowały, że wśród przedstawicielek płci pięknej na sali dało się niemal słyszeć jęk odrazy, gdy reporterka Jean wylądowała w łóżku z Blake’iem. Takie życie kowboja.

O czym właściwie jest tak naprawdę „Szalone serce” (oczywiście dla mnie)? Epizodyczna rola Colina Farrella jako Tommy’ego Sweeta, byłego ucznia Bad Blake’a, który dotarł na szczyt sławy muzyki country, pozwala na ukazanie nieodzownej wymiany pokoleń, która musi mieć miejsce w showbiznesie oraz, co się z tym wiąże, kłopotów z pogodzeniem się z faktem przeminięcia i nastania lepszego modelu. To opowieść o życiu iluzją w obawie przed spojrzeniem w przekrwione oczy rzeczywistości i próbie ucieczki przed konfrontacją z własnymi problemami i słabościami. Jest to także film o samotności, która dopada człowieka nie będącego już na piedestale, opuszkami palców chwytającego się brzytwy przeszłości. Jak każda bańka mydlana, tak i ta musi w końcu pęknąć – zazwyczaj w okolicznościach skrajnie tragicznych – a wtedy, przy odrobinie szczęścia, człowiek staje na rozdrożu i otrzymuje ostatnią szansę, której wybór należy tylko do niego. Szalone serce też musi kiedyś odpocząć – jeśli się o tym zapomni, przepracowane i nadwerężone szaleńczym amokiem odmówi posłuszeństwa, pozostawiając za sobą tylko płaską linię elektrokardiogramu.

Filmy, takie jak „Szalone serce”, to typowe one-man show, dlatego nie widzę potrzeby dłuższego rozwodzenia się nad pozostałymi członkami obsady. Na pewno jednak należy zwrócić uwagę na Maggie Gyllenhaal, Colina Farrella i Roberta Duvalla, którzy tworzą bardzo dobrą mozaikę wokół popisu Jeffa Bridgesa. Dodatkowo nie sposób nie wspomnieć o panu o pseudonimie T-Bone Burnett, za którego sprawą film otrzymał genialną ścieżkę dźwiękową – jedna z piosenek została nawet uhonorowana Oscarem.

Seans „Szalonego serca” nieodłącznie przywodził mi na myśl inny film o równie bolesnej rzeczywistości upadłej gwiazdy – mianowicie „Zapaśnika” z Mickey’em Rourke, który według mnie został okradziony z Oscara za fantastyczne zagranie Randy’ego Rama Robinsona (wystarczyło zagrać zaangażowanego politycznie geja, pocałować kilku facetów i zginąć w imię słusznej sprawy – to jedna z decyzji Akademii, której nigdy nie zrozumiem). Na szczęście w tym przypadku nie popełniono tego błędu i Jeff Bridges został słusznie uhonorowany złotym gościem na czarnej podstawce. I choćby właśnie dla tego człowieka warto zobaczyć „Szalone serce”. Coroczny przegląd filmowych kreacji aktorskich jest zazwyczaj niczym grzebanie grabkami w jednolitym piasku – rzadko kiedy można natrafić na prawdziwy bursztyn. Bad Blake, wraz z innymi wielkimi, mają predyspozycje do odtworzenia całej, rzekomo zaginionej, Bursztynowej Komnaty.

Wojciech Busz

(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała dzięki:

Słowa kluczowe: Szalone serce, recenzja, Cinema City, Jeff Bridges, kino, Crazy Heart, nowość
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?

Aquaman i Zaginione KrÃłlestwo
Aquaman i Zaginione Królestwo - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto zobaczyć ten film? Jakie dodatki są na płycie Blu-ray?

Polecamy
Perfekcja - recenzja

Nowy horror z Netflixa trudno opisać, ale na 100% trzeba go oglądać z uwagą.

małe kobietki
Małe kobietki - recenzja

Kolejna ekranizacja powieści Alcott - czy znajdzie się dla niej miejsce wśród wielu?

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?