Wpuszczeni w kanał (W ciemności - recenzja)
2012-01-12 08:07:45Na bazie wspomnień Krystyny Chiger, dziewczynki w zielonym sweterku, powstał film poruszający i bez upiększaczy. „W ciemności” zabiło mocnym światłem w polskiej kinematografii.
Gdy w 1943 roku likwidowano getto w Lwowie, jedenastu Żydów dostało się do kanałów i spędziło w nich następne 14 miesięcy, ukrywając się przed nazistami i kooperującymi z nimi Ukraińcami i Polakami. Zaprowadził ich tam Leopold Socha (Robert Więckiewicz), inspektor kanałów, znający je lepiej, niż własną żonę. W zamian za 500 papierów dziennie przynosił im jedzenie i opiekował się nimi, choć była to opieka raczej oschła. Do czasu.
W polskim kandydacie do Oscara obserwujemy ludzi żyjących jak szczury, tylko w odróżnieniu od nich wyposażonych w wieczne latarki (ani jednej sceny szwankowania baterii czy jej wymiany). Żydzi Sochy starają się żyć tak samo, jak na powierzchni przed wejściem hitlerowców do Lwowa – kochać się, uczyć się, bawić się, a nawet rozmnażając się w tych ciężkich warunkach. Tworzą grupę z wyraźnym liderem w postaci Mundka (Benno Fürmann), żydowskiego zawadiaki, który nadawałby się do oddziału Bękartów. W akompaniamencie muzyki kanałów dorastają dzieci, które po „wyzwoleniu” Lwowa przez Sowietów nie chcą z przyzwyczajenia wyjść na zewnątrz. Nikt nie zatraca tu typowych dla siebie odruchów – finansujący całe przedsięwzięcie Chiger próbuje się targować z Sochą o obniżenie dziennego „czynszu”, tak naprawdę handlując przecież życiem swoim i pozostałych.
Przede wszystkim jesteśmy jednak świadkami ewolucji Poldka Sochy (posługującego się bałakiem, gratulacje dla Więckiewicza), który przechodzi ścieżkę od interesownego Polaczka do heroicznego, altruistycznego bohatera żydowskiego. Agnieszka Holland sprawnie prowadzi nas przez kanały jego charakteru i w połączeniu z otaczającymi go ludźmi daje nam obraz spójny i wciągający. Wyrażenie „w ciemności” najlepiej metaforycznie opisuje większość postaci w tym filmie – trafiając do kanałów są oni przywiązani do własnych interesów, dbają o dobra materialne i są zbyt ludzcy na harmonijne życie bez światła dziennego. Dopiero po przezwyciężeniu pokusy zadbania przede wszystkim o siebie, pojawia się relacja, kooperacja, opieka nad innymi. Myślę, że każdy może z tego filmu wyciągnąć coś dla siebie.
Wizualnie „W ciemności” jest jak dla mnie genialne – pięknie wystylizowane, jednocześnie niepokolorowane i wiarygodne. Staranne zdjęcia – twórcy zrobili wszystko, żeby widz mógł poczuć się jak w kanałach, brakowało tylko karteczki z zapachami, jak na filmach 4D – współgrają z aktorską wirtuozerią. Podobno miały miejsce próby zgłoszenia Roberta Więckiewicza do nominacji do Oscara za pierwszoplanową rolę męską, ale okazał się on być zbyt dobry i mieć za duże szanse na ostateczny triumf. Nie wywołuje to we mnie zdziwienia, bo bez zawahania i oszukiwania swojego sumienia mogę stwierdzić, że Robert Więckiewicz jest obecnie najlepszym polskim aktorem. Gra po prostu fenomenalnie i staje się powoli żywą legendą swojego aktorskiego pokolenia. W „W ciemności” miał także znakomitych partnerów, jak chociażby Kingę Preis, Benno Fürmanna i Agnieszkę Grochowską, choć w rzeczywistości trudno jest wskazać na jakiekolwiek słabe ogniwo w tym solidnym łańcuchu, który oplata ten film i czyni z niego wielką pozycję w polskim kinie (ewentualnie można by było sprawdzić hardość Marcina Bosaka.)
W tym filmie nie ma tak wzruszającej sceny, jak ta ostatnia z „Listy Schindlera”. Nie ma tu jednak także ani słowa po angielsku, ani jakiegokolwiek stereotypowo hollywoodzkiego elementu, bo przecież w kanałach byłoby dla niego za ciasno. Dzięki temu właśnie „W ciemności” jest do bólu prawdziwe, realistyczne, brudne i wybitnie lepsze, niż większość dotychczas powstałych filmów dotyczących Holocaustu. Gdzieniegdzie słychać głosy, że jest nawet lepsze, niż „Pianista” czy wspomniana „Lista Schindlera”. Tak kategorycznych wyroków ferować nie będę, jednocześnie mogę z całą stanowczością stwierdzić, że „W ciemności” zasługuje na duże uznanie. Czapki z głów przed panią Holland i jej operatorką Jolantą Dylewską. Ukłony dla Więckiewicza i pozostałej obsady. Wypełniona do ostatniego miejsca sala kinowa nie była zawiedziona, tak samo nie powinna być Akademia – ten film, według mnie, zasługuje na Oscara. I będę rozczarowany, jeśli go nie dostanie.
W ciemności, reż. Agnieszka Holland, prod. Polska, czas trwania 145 min, dystr. Kino Świat, premiera 5 stycznia 2012
Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)
Recenzja powstała dzięki uprzejmości: