Terminator: Genisys - stary, ale sprawny [RECENZJA]
2015-07-02 00:29:11"Terminator: Genisys" bezceremonialnie żeruje na sentymencie widza do dwóch pierwszych filmów o wyniszczającej wojnie ludzkości z systemem Skynet. Twórcy nie tyle inspirowali się scenami z "Terminatora" (1984) i "Terminatora 2: Dzień sądu" (1991), co po prostu skopiowali wiele z nich do swojej produkcji.
Na szczęście zrobili to bardzo dobrze. Wszystko jest fabularnie uzasadnione, a fani pierwowzorów chwilę po tym, jak z satysfakcją rozpoznają kultowe ujęcia, będą zaskoczeni pomysłowością ich realizacji. Otóż nie wszystko przebiega tu tak, jak się spodziewamy, bo i realia, w których znajdują się bohaterowie, uległy radykalnym zmianom.
Fabularnie nowy "Terminator" do granic możliwości rozwija motyw podróży w czasie i konsekwencji, jakie niosą wszelkie zmiany w przeszłości i przyszłości. Zmienili się nawet sami bohaterowie i nie mówię tu tylko o castingowych wyborach. Zacznijmy od najważniejszej postaci, czyli cyborga T-800.
Stary, ale sprawny
Ten występuje pod kilkoma postaciami. Jako zupełnie młody egzemplarz został wygenerowany komputerowo i trzeba przyznać, że efekt jaki uzyskano jest imponujący. Sam Schwarzenegger występuje tu jako podstarzały T-800 (ludzka tkanka się starzeje) i ponownie wypada doskonale. Sam o sobie mówi, że jest stary, ale sprawny i nie da się temu zaprzeczyć.
W scenach walki radzi sobie z bardziej zaawansowanymi cyborgami, a i charakterologicznie zdążył się mocno rozwinąć. Dzięki temu zaskakuje, mimo że to ciągle ten sam wierny i oddany - choć uroczo nierozumiejący ludzkich emocji - cyborg. Jego wrogowie są bardziej poważni. T-1000 niczym nie zaskakuje, ale jako genialnie wymyślony lata temu ciekły metal jest nadal niezwykle niebezpieczny.
Jest też główny antagonista – nieznany dotąd model, o którym wystarczy powiedzieć tyle, że zaskakuje zarówno pod postacią ludzką co cybernetyczną. To dobry moment, by rozliczyć aktorów wcielających się w kultowe postacie tej serii. Jason Clarke jako John Connor nie przekonuje w roli obrońcy ludzkości, za to świetnie radzi sobie w scenach dramaturgicznych, kiedy spiera się z pozostałymi.
Emilia Clarke jako zadziorna i waleczna Sarah Connor nie imponuje, lecz całkiem dobrze poradziła sobie z emocjami bohaterki odpowiedzialnej za losy ludzkości, której życie polegało wyłącznie na walce i czekaniu na przybysza z przyszłości. Niekiedy jest też całkiem podobna do Lindy Hamilton z pierwszego i drugiego "Terminatora".
Jai Courtney z głównej obsady wypadł najmniej okazale. Jego Kyle Reese to prosty wojak zagubiony w rzeczywistości, której zdaje się nie rozumieć, a jego uczucie do Connor narasta strasznie sztucznie. Możliwe, że to wina scenariusza, w którym poza nawiązaniami do klasycznych filmów z serii wielokrotnie brakuje własnej tożsamości.
Twórcy wymyślili nowego cyborga, zaskakujący motyw z przemianą jednego z głównych bohaterów, a nawet nowy system, czyli tytułowy Genisys, ale wszystko to obdarte jest z mrocznego klimatu filmów, którym oddają hołd. Nowy "Terminator" jedno robi świetnie. Zapewnia końską dawkę efektów specjalnych, stojących na najwyższym poziomie.
Żadna część nie robiła takiego wrażenia, jeśli chodzi o charakteryzację oraz sceny walk. Nie ma tu rzecz jasna nic tak kultowego jak pościg za ciężarówką z "Dnia sądu", ale akcją raczej nikt nie powinien być rozczarowany. Sam finał tej wielokrotnie pozbawionej sensu opowieści jest również zupełnie satysfakcjonujący. W zależności od sukcesu kasowego produkcji, sprawdza się on jako zamknięcie całej serii, dając też mglisty punkt wyjścia do dalszej opowieści.
"Terminator: Genisys" wywołuje mieszane uczucia i z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Warto jednak ten film zobaczyć, chociażby dla samego Schwarzeneggera, który nie tylko przy pomocy efektów specjalnych przeżywa tu kolejną młodość.
Terminator: Genisys, reż. Alan Taylor, prod. USA, dystr. UIP, czas trwania: 120 min, polska premiera: 1 lipca 2015
Michał Derkacz