Szybcy i wściekli 7 - ostatni pościg Walkera [RECENZJA]
2015-04-11 16:24:23"Szybcy i wściekli" to seria filmów, która już dawno przestała opowiadać o nielegalnych wyścigach, lecz płynnie przerodziła się w gangsterską opowiastkę z elementami rodzinnego dramatu. W siódmej części twórcy postanowili dodać do tego kolejny motyw, idealnie pasujący do kina akcji – zemstę.
I tak oto w najnowszej odsłonie przygód szalonych kierowców na drodze Dominica, Briana, Letty i spółki staje przeciwnik najgroźniejszy z możliwych. Motywowany zemstą za śmierć brata (gangstera z poprzedniej części), były agent, najemnik i zabójca – Deckard Shaw. Człowiek ten już na początku zabija jednego z członków wyścigowej paczki, przez co motyw zemsty zaczyna działać w obie strony…
Tu prawa fizyki nie istnieją
To tyle, jeśli chodzi o fabularny pretekst do wszystkiego, co później wydarzy się na ekranie. A wydarzy się wiele, bardzo wiele. Głównie będą to sceny akcji, które sprawią, że człowiek zaczyna się zastanawiać nad trafnością tytułu filmu. Zamiast szybkich i wściekłych użyłbym raczej nieśmiertelnych i absurdalnych. Tu prawa fizyki nie istnieją, auta latają, magazynki się nie kończą, a ludzie spadają w przepaść i nie giną.
Twórcy zdecydowanie przegięli z rozmachem i nawet biorąc pod uwagę umowność i konwencję tego typu produkcji poziom wariactwa wielokrotnie przekracza granicę kiczu. "Szybcy i wściekli 7" ewidentnie bardzo chcieli też ustanowić konkurencję dla popularnych "Avengers". I udało im się!
Królowie testosteronu
Nie dość, że liczebnością dorównali komiksowym herosom, a dowcipów nie powstydziłby się sam Tony Stark, to jeszcze na koniec rozwalili miasto niczym przybysze z kosmosu. Brawo! Na oklaski zasługuje cała obsada. Zarówno królowie testosteronu – Vin Diesel, Dwayne Johnson i Jason Statham, jak i zabawni Tyrese Gibson i Ludacris wypadli całkiem nieźle, jak na nieskończenie stereotypowe postacie, które mieli zagrać.
Podobnie sprawa wygląda jeśli chodzi o aktorki. Twarda i zadziorna była Michelle Rodriguez, wspierająca i opiekuńcza była Jordana Brewster, a seksowna i wygadana Nathalie Emmanuel. No i został nam jeszcze sprawca największego zamieszania wokół filmu, główny bohater wszystkich części, król wyścigów i ulubieniec widowni – Paul Walker.
Bez Paula Walkera
Aktor zginął w wypadku samochodowym, kiedy zdjęcia do filmu z jego udziałem nie były jeszcze skończone. Twórcy postanowili dokończyć realizację filmu i podjęli dość kontrowersyjną decyzję. W brakujących scenach Walkera zastąpiono kilkoma innymi, podobnymi do niego aktorami, w tym młodszymi braćmi gwiazdy – Calebem i Codym. Twarz bohatera wygenerowano i dodano do sylwetek dublerów za pomocą efektów komputerowych. Zachowano też oryginalny głos Walkera.
Poprzez te zabiegi fabuła nie musiała zostać zmieniona, choć epilog "Szybkich i wściekłych 7" to ewidentne pożegnanie i ukłon w stronę Paula. Wielkie uznanie należy się twórcom za końcówkę filmu, która jest pięknym hołdem dla aktora, będącego wizytówką całej serii.
Czy warto wybrać się na szaloną jazdę pod tytułem "Szybcy i wściekli 7"? Dla fanów niczym nie skrępowanej rozwałki, którzy nie potrzebują logiki do zadowolenia z przebiegu akcji to idealna produkcja. Fani Walkera również będą zachwyceni. A wystrzałowe sceny akcji, świetna muzyka i niezły dowcip powinny wystarczyć pozostałym.
Szybcy i wściekli 7, reż. James Wann, prod. USA, Japonia, dystr. UIP, czas trwania 140 min, polska premiera 10 kwietnia 2015
Michał Derkacz