Pełnia życia - recenzja
2018-02-06 14:35:02Andrew Garfield ma ostatnio bardzo dobrą passę. Starannie dobiera projekty, w których uczestniczy i znakomicie balansuje między kinem komercyjnym (np. "Niesamowity Spider-Man 2") a filmami bardziej ambitnymi (np. "Milczenie"). Rolami w takich filmach, jak "Przełęcz ocalonych" Garfield udowodnił, że jest aktorem wszechstronnym i nie boi się wyzwań. Jak poradził sobie z rolą Robina Cavendisha, chorego na polio człowieka, który potrafił cieszyć się życiem? Przeczytaj recenzję filmu "Pełnia życia"!
Andy Serkis w pełnometrażowym debiucie reżyserskim postanowił zająć się tematem dość trudnym. "Wziął na warsztat" biografię Robina Cavendisha, urodzonego w dobrym domu mężczyzny, który w młodym wieku zachorował na polio. Przez chorobę nie mógł samodzielnie oddychać ani się poruszać. Dzięki wsparciu żony i przyjaciół nie poddał się i postanowił czerpać radość z życia. Robin Cavendish był pierwszy pacjentem, który poruszał się na wózku, do którego zamontowany był respirator.
Tę historię reżyser mógł opowiedzieć na różne sposoby. "Pełnia życia" mogła być pozycją "hagiograficzną" w stylu "Pięknego umysłu" albo ciepłą, lekko opowiedzianą historią przedstawiającą ludzi z krwi i kości, którzy znaleźli się w zupełnie nowej sytuacji (przykładem może być "Moja lewa stopa"). Na szczęście reżyser postanowił opowiedzieć o Cavendishu w sposób niemal pozbawiony zbędnego patosu (chociaż Serkis nie zrezygnował z mającej wywołać wzruszenie przemowy głównego bohatera). Na materiałach wydawał się on być przecież człowiekiem radosnym i czerpiącym z życia pełnymi garściami.
Pierwsze minuty filmu mogą wprowadzać w lekkie zakłopotanie. Początkowe sceny wyglądają jak żywcem wyjęte z filmowej baśni. Piękne kolory, muzyka... Dopiero po jakimś czasie rozumiemy, dlaczego reżyser postanowił w taki sposób pokazać fragmenty z życia Cavendisha przed chorobą. Był to zabieg dość prosty, ale ciekawy i efektowny. Zresztą, pracując przy "Pełni życia", Serkis wykonał dobrą reżyserską robotę.
Jak w takim razie wypadli aktorzy tego widowiska? Największą gwiazdą jest tutaj Andrew Garfield. Dostał ciekawie napisaną rolę, która pozwoliła mu pokazać swoje umiejętności. Robin Cavendish w wersji Garfielda to postać taka, jak my. Był bliski poddania się chorobie, ale postanowił walczyć o lepsze życie dla żony i syna. Od aktora bije szczerość. To znakomity protagonista.
Reszta obsady też stanęła na wysokości zadania. Zwłaszcza Claire Foy i występujący w podwojnej roli Tom Hollander. Diana Cavendish w interpretacji Foy to silna i kochająca kobieta. Nie jest to jednak "postać z kartonu". Ma momenty zwątpienia, czasami ciężko jej jest sobie poradzić z ciężarem, który na niej spoczywa. Claire Foy stworzyła znakomitą, zapadającą w pamięć rolę. Tom Hollander natomiast zagrał braci Diany, czyli szwagrów Robina. Wypadł bez zarzutu, niemniej miał do odegrania postaci bardziej humorystyczne. Nie pozbawione co prawda zupełnie głębi, ale ich rola polegała głównie na rozładowywaniu napięcia.
"Pełnia życia" to dobrze wykonany film, który powinien widzom przypaść do gustu. Obraz ma bardzo ładne przesłanie, więc dwie godziny spędzone w kinie nie będą czasem zmarnowanym. Poza tym warto zobaczyć Andrew Garfielda w kolejnej bardzo dobrej roli.
Kacper Jasztal
Pełnia życia, reż. Andy Serkis, prod. Wielka Brytania, czas trwania 117 min., dystr. Monolith Films, polska premiera 2 lutego 2018
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe