Recenzje - Kino

Narodziny Hollywood (Artysta - recenzja)

2012-02-23 14:24:14

Obsypany nagrodami „Artysta” to śmiała próba analizy stanu dzisiejszego kina i jęk tęsknoty do czasów, w których obrazy nie były zagłuszane dźwiękami  i niepotrzebnymi upiększaczami.

Głównym bohaterem „Artysty” jest George Valentin (absolutnie bezbłędny Jean Dujardin), gwiazdor kina niemego, będący na samym szczycie w 1927 roku, gdy na sali kinowej były jeszcze fraki, cygara i zaczarowani wynalazkiem braci Lumière widzowie. Na nieszczęście Valentina, niedługo później kino przestaje być nieme, a jego główną atrakcją jest Peppy Miller (Bérénice Bejo), którą przypadkowo wypromował sam weteran filmów bez dźwięku. Tak oto obserwujemy narodziny dobrze nam znanego Hollywood, w którym zapomniano już o obrazach i ich przekazie i które zbudowane jest od początku na sztuczności (znamienna scena, gdy Valentin domalowuje Peppy pieprzyka, dzięki któremu staje się sławna). W tym nowym świecie George Valentin ma wielkie problemy i nie może odnaleźć swojego głosu, nie chcąc się poddać nowym prawidłom kinematografii. Czy w końcu się przełamie i porzuci swoje ideały?

Dużą odwagą wykazał się Michel Hazanavicius, robiąc w XXI wieku film niemy. Trzeba równie silnej odwagi, żeby się na niego wybrać do kina. Organizm bowiem podczas seansu buntuje się, umysł podrzuca myśli o nudzie, a uszy, przyzwyczajone do huku, wybuchów i ekspresyjnie wypowiadanych dialogów, czyli odgłosów kinowej codzienności, wpadają w dużą konfuzję. Jeśli przez większość seansu będziesz miał myśli pt. „kiedy wreszcie zaczną mówić?” to będzie to całkiem normalne. Szczególnie, że genialna scena snu daje nadzieję na powrót do tego, co w nowoczesnym filmie powszechne. Tymczasem warto odłożyć te rozważania na chwilę na bok, gdyż ta kakofonia w głowie może przeszkodzić w dostrzeżeniu, usłyszeniu i głębokiemu odczuciu płynącej z ekranu ciszy – bo ta tak naprawdę, pomimo ciągłej muzyki, sączy się z głośników.

Takie myśli mogą też spowodować, że potraktujesz „Artystę” jako wybryk, w formie, która odeszła do krainy wiecznego zapomnienia i tam powinna pozostać. Zbyt płytkie potraktowanie tematu będzie owocowało brakiem satysfakcji  - to nie jest film, na który możesz pójść z kumplami czy koleżankami, żeby sobie pogadać, bo i tak zagłuszą cię efekty dźwiękowe. O nie, tak samo, jak tytułowy artysta uważa kino nieme za pełne wyrazu, mające głęboki przekaz, tak kino nieme nie wybacza hałasów na sali, które rozpraszają jeszcze bardziej, niż zwykle. Jeśli poświęcisz mu całą swoją uwagę i umysł, dojdziesz do naprawdę zaskakujących i na co dzień niezauważalnych wniosków.

Z całą mocą uderzyła mnie obserwacja, jak głośno jest zazwyczaj w kinie – a zauważyć można to było tylko dzięki temu, że tym razem było bardzo cicho. I nie chodzi mi o szmery dookoła, na sali, tylko o efekty dźwiękowe, muzykę, która zapomniała, że ma pełnić rolę tła czy też o dźwiękową ilustrację wybuchowych efektów specjalnych. To niesamowite, jak teoretycznie zwykły film niemy może wpłynąć na percepcję kina współczesnego. George Valentin uważa, że włączenie dialogów rzeczywiście mówionych i słyszalnych, a nie tylko napisanych na planszy, zabije artystyczną stronę filmu i zagłuszy przekaz płynący z obrazów na ekranie. Po seansie „Artysty”, ten pogląd staje ci się zaskakująco bliski. Inaczej patrzysz na grę aktorską, inaczej na technikę filmu, inaczej na jego całokształt. „Artysta” otwiera ci oczy dzięki temu, że zatyka ci na prawie dwie godziny uszy. I w pewnym stopniu można go także odczytywać jako krytykę współczesnego Hollywood, głośnego i nachalnego, dosłownie narzucającego się zmysłom widza.

Nie dziwię się istnej ulewie nagród, której doświadczył „Artysta” i której jeszcze pewnie przez jakiś czas będzie doświadczać – kto wie, może nawet czeka go Oscar w najważniejszych kategoriach? Jean Dujardin o swoją statuetkę stoczy bitwę z Garym Oldmanem i ma w niej duże szanse na zwycięstwo. Sam „Artysta” zaliczany jest do ścisłego grona oscarowych faworytów, bowiem wygrał wszystkie „zwiastuny” nagród Akademii, ze Złotymi Globami czy BAFTA na czele. Niewątpliwie jest to film wyjątkowy chociażby z tych powodów, które opisałem wyżej. Wydaje mi się, że nie jest to propozycja dla każdego, jednocześnie przy odrobinie dobrej woli każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Sprawne, ładnie wystylizowane zdjęcia, stara, dobra szkoła aktorstwa i głęboki, często alegoryczny przekaz płynący ze scenariusza czynią z „Artysty” pozycję niezapomnianą, do której nierzadko jeszcze będziemy wracać.

Artysta, reż. Michel Hazanavicius, prod. Francja, czas trwania 100 min, dystr. Forum Film Poland, premiera 10 lutego 2012

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała dzięki uprzejmości:

Słowa kluczowe: the artist opinie Michel Hazanavicius Jean Dujardin

Artysta (6)

Artysta  - Zdjęcie nr 1
Artysta  - Zdjęcie nr 2
Artysta  - Zdjęcie nr 3
Artysta  - Zdjęcie nr 4
Artysta  - Zdjęcie nr 5
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?

Aquaman i Zaginione KrÃłlestwo
Aquaman i Zaginione Królestwo - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto zobaczyć ten film? Jakie dodatki są na płycie Blu-ray?

Polecamy
Drodzy towarzysze!
Drodzy towarzysze! - recenzja festiwalowa

Niespodziewanie aktualny film Andrieja Konczałowskiego o walce reżimu totalitarnego z wartościami ludzkimi.

Ulica Strachu
Ulica Strachu - część 1: 1994 - recenzja

Przekonaj się, czy nowy horror Netflixa spełnia wymagania typowego slashera i jak mu to wychodzi.

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?