Moja miłość - recenzja
2018-03-05 11:58:5020 kwietnia 1999 roku, w Columbine High School, doszło do masakry, która wstrząsnęła światem. Dwóch uzbrojonych licealistów, z zimną krwią zastrzeliło 12 swoich rówieśników oraz jednego nauczyciela, raniąc przy tym jeszcze 24 osoby. Pierwszą ich ofiarą, zastrzeloną jeszcze przed wejściem do szkoły, była Rachel Joy Scott. To właśnie o jej życiu opowiada film „Moja miłość”. Czy to udana produkcja? Przeczytaj recenzję!
Biograficzny film o życiu Rachel Joy Scott to przede wszystkim historia tytułowej miłości, jaką dziewczyna odczuwała do… Jezusa. Można nawet powiedzieć, że jest to film religijny, o tym, jak wiara odmieniła życie zagubionej nastolatki i pozwoliła jej odnaleźć wewnętrzny spokój i akceptację siebie. Natomiast oryginalny tytuł filmu, czyli „I'm Not Ashamed” nawiązuje do wyzbycia się wstydu. Tuż przed strzelaniną Rachel oznajmiła całej klasie, że jest chrześcijanką i z dumą będzie o tym mówić.
Wcześniej nie przychodziło jej to tak łatwo, a pierwsza część filmu pokazuje nam okres z życia bohaterki, kiedy to ciągle popadała w konflikt z surową matką, za każdym razem, gdy chciała się trochę wyszaleć, na przykład, wymykając się w nocy na imprezę ze znajomymi. Tu też poznajemy ją jako osobę o dość złożonej osobowości.
Rachel Joy Scott z jednej strony jest pokazana jako zwyczajna nastolatka, która ma znajomych, chce przeżyć pierwsze miłości i buntuje przeciw rodzinie. Z drugiej strony jest to romantyczka, samotniczka i marzycielka, która nie do końca potrafi odnajdywać się w świecie. Jednak duchowa przemiana i wyzwolenie jakiego doznała wzbudziło podziw wśród jej rówieśników, ale też niezrozumienie i agresję ze strony chłopaków, którzy wkrótce mieli pociągnąć za spust.
„Moja miłość”, z niezłą rolą Masey McLain, skupia się na bohaterce i w zasadzie w czasie seansu wątek strzelaniny i jej sprawców przewija się tylko przez parę minut. Wątek masakry twórcy zaprezentowali w postaci dokumentalnej klamry na początku i na końcu filmu. Reszta to prezentacja losów Rachel, więc widzowie spodziewający się scen, odtwarzających zdarzenia z 20 kwietnia 1999 nie najdą tu czegoś na miarę „Słonia” w reżyserii Gusa Van Santa.
„Moja miłość” to opowieść, którą trzeba oglądać ze świadomością, że jest to film biograficzny o dziewczynie, która kochała Jezusa. Jeśli dla kogoś brzmi to infantylnie, to zdecydowanie odradzamy seans. Natomiast widzowie, zainteresowani przemianą bohaterki i wpływem wiary na życie tak tragicznie zmarłej nastolatki, będą w stanie zainspirować się tą produkcją.
Michał Derkacz
Moja miłość, reż. Brian Baugh, prod. USA, czas trwania 112 min, dystr. Kondrat-Media, polska premiera 2 marca 2018
fot. materiały prasowe