Recenzje - Kino

Lepiej pilotować we dwoje

2010-03-04 11:46:19

Twórca świetnego „Juno”, Jason Reitman, powraca na ekrany kin ze swoim najnowszym dziełem „W chmurach” - po raz kolejny trudny temat, opowiedziany w sposób genialny, który bije na głowę świetną przecież historię dziewczynki w ciąży.


Ludzie różnie reagują na wieść o tym, że właśnie stracili swoją pracę. Jedni ze złości rzucają krzesłami, spinaczami i papierowymi kubkami po kawie, inni płaczą i pogrążają się w rozpaczy, a z kolei jeszcze inni przyjmują tę wiadomość ze stoickim spokojem, oznajmiając tylko swoje najbliższe plany na przyszłość, która mieni się w kolorach mostu i wody. Dzięki tej różnorodności zachowań i ich nieprzewidywalności Ryan Bingham (jak zwykle przystojny George Clooney) ma pełne ręce roboty. Jest on specem od zwalniania pracowników, którego wynajmują „tchórze”, żeby zrzucić z siebie odpowiedzialność za zburzenie czyjegoś porządku życiowego, albo aby zejść z toru lotu monitora czy drukarki. Paradoksalnie, Ryan ma pracę dzięki temu, że inni ją tracą. I jest prawdziwym profesjonalistą w swoim zawodzie, w każdym calu odzwierciedlając ideał posłańca złych wiadomości.

W związku z charakterem swojego zajęcia, Ryan Bingham jest stałym gościem pokładu samolotowego, przelatując rocznie 350 000 mil (jak sam mówi, „do Księżyca jest ich 250 000”). Praktycznie mieszka w podróży, a marne sushi przypomina mu, że jest w domu. Trudno mu się dziwić, skoro spędza 322 dni w roku w samolocie. Co jakiś czas wciela się w rolę prelegenta na konferencji poświęconej motywacji, udowadniając podczas swoich wystąpień, że tylko samotny człowiek, nieskrępowany bliskimi więziami z innymi, może poczuć się prawdziwie wolny i efektywny.

Podczas gdy w innych firmach zaobserwować można postępującą restrukturyzację, której owocem są kolejne zwolnienia, pracodawcy Ryana prowadzą nieustanną akcję rekrutacyjną. W ten sposób do firmy trafia Natalie Keener (słodka Anna Kendrick) – młoda i pełna pomysłów kobieta, która pragnie zrewolucjonizować rynek usług „doradztwa dotyczącego zmian w karierze zawodowej”. Panna Keener promuje ideę komputeryzacji tego procesu – stworzenia stacjonarnego call center, zajmującego się zdalnym informowaniem ludzi o otwierających się przed nimi nowych możliwościach zawodowych, dzięki czemu nastąpi redukcja kosztów podróży Ryana i jemu podobnych. Zrozumiały jest zatem bunt zaprawionego w pracowniczych bojach Binghama, który wskazuje na luki w systemie, wymyślonym przez Natalie, kręcąc równocześnie na siebie bat – z polecenia szefa musi on bowiem od tej pory „niańczyć” swoją młodszą koleżankę, wdrożyć ją w cały proces „doradztwa” i pomóc jej w zdobyciu doświaczenia.

Umówmy się, że ten kolos powyżej będzie pełnił rolę wstępu, streszczającego fabułę. I tak się ograniczyłem, jako że „W chmurach” to naprawdę bogata w wątki opowieść, dlatego w dalszej części nie ucieknę zapewne od napomykania coraz to kolejnych elementów fabularnych. Złożoność i pomysłowość scenariusza „W chmurach” została doceniona przez wiele gremiów, przyznających prestiżowe nagrody filmowe - dość wspomnieć, że wygrał on Złotego Globa i nagrodę BAFTA.

Nie muszę się chyba rozpisywać na temat aktorstwa. Każda postać w tym filmie jest klasą samą dla siebie. Dla George’a Clooney’a to już druga rola w niedługim odstępie czasu, w której wciela się w człowieka od czarnej roboty – tylko w „W chmurach” nie nazywa się Michael Clayton i nie jest prawnikiem. Niemniej jednak znów wykonuje pracę trudną, będąc liderem w swojej branży i nie mając sobie równych. Clooney jest aktorem zdecydowanie z najwyższej półki i tym razem również spełnia oczekiwania widza, wznosząc się na wyżyny aktorskiego profesjonalizmu i solidności. Jego dwie ekranowe partnerki – wspomniana Anna Kendrick i Vera Farmiga – tworzą razem z nim spójny obraz, będący znakomitą ilustracją poruszającej fabuły.
                                                                                                                                                               
W ten sposób doszedłem do miejsca, w którym chciałbym pokusić się o drobną interpretację tej wielowątkowej produkcji. Powstała ona w czasie kryzysu na światowych rynkach, dlatego nie sposób abstrahować od wydarzeń, zapoczątkowanych w Stanach Zjednoczonych. „W chmurach” podchodzi do tematu załamania światowej gospodarki z przymrużonym okiem, umalowanym kredką sarkazmu i tuszem ironii. Już sam główny bohater jest wytworem kryzysu –  dewizą jego firmy na chwilę obecną jest hasło „źle się dzieje w Ameryce – to nasze 5 minut”. Można to odczytywać dwojako: z jednej strony jest to dowód na to, że nawet w czasach regresji da się zarobić – wystarczy tylko znaleźć dobrą niszę, wykazać trochę przedsiębiorczości i nie dołączać się do lamentu  pozostałych baranów, stając się w pozytywnym sensie czarną owcą (koniem?) stada. Taka aktywność ludzi przedsiębiorczych pozwala gospodarce na powrócenie z powrotem na tory wzrostu spod znaku byka.

Z drugiej jednak strony, wydaje mi się, że autorzy chcieli również w pewnym stopniu napiętnować zachowanie żerowania na niepowodzeniu innych ludzi i dochodzeniu do fortun w czasie postępującego zubożenia. Pamiętamy wszyscy wysokie premie prezesów upadłych amerykańskich instytucji finansowych, które to zjawisko do etycznych raczej nie należało. Niemniej jednak, efektywny biznes nie zawsze może sobie pozwolić na empatię – ba, jeśli dążenie do zysku zastąpione zostanie przez kochające współczucie i solidaryzowanie się z bliźnim, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że biznes pożegna się ze swoją efektywnością. Są to oczywiście zagadnienia na dłuższy tekst, poniekąd rozmijający się z recenzją filmu jako taką. Ostatnia myśl w tej kwestii niech będzie następująca: w zależności od tego, jakiego patrona wybierzemy sobie w swoim biznesie – czy będzie to Machiavelli z zasadą „per fas et nefas”, czy św. Paweł z „Hymnem o miłości” – możemy osiągnąć zgoła różne rezultaty, które są determinowane także przez wiele innych czynników. Największe firmy ciążą obecnie ku teoriom społecznej odpowiedzialności biznesu – nie oznacza to jednak, że każde przedsiębiorstwo musi postępować etycznie. Koniec z tymi rozważaniami – może kiedyś powstaną w dłuższej formie.

Wracając jednak do „W chmurach” (ta recenzja rozrosła się do rozmiaru wręcz absurdalnego – wybaczcie mi): czas na, w mojej opinii, najważniejszy wątek tego filmu. Otóż podczas jednej ze swoich podróży, Ryan Bingham, siedząc w ekskluzywnym klubie, do którego wstęp mają tylko posiadacze specjalnej karty, poznaje Alex Goran, z którą wiele go łączy – ciągłe podróże służbowe, zamiłowanie do zbierania różnej maści kart, takich, jak wspomniana wyżej, podniecanie się punktami za przeleciane mile oraz potrzeba seksu bez zobowiązań. Z przygodnej znajomości, „związek” Ryana i Alex staje się czymś więcej – oboje starają się maksymalnie wykorzystać ten krótki okres czasu, który mogą spędzić wspólnie w hotelu, świetnie się bawiąc, rozmawiając i kochając. W ten sposób metafora pustego plecaka, której Ryan używa na opisanych na początku wykładach, powoli przestaje być dla niego aktualna i rodzi chęć pewnego ustatkowania się, a także odbudowania zaniedbanych więzi z rodziną.

Ryan jest tak naprawdę bardzo samotnym człowiekiem, którego filozofia życiowa oraz specyficzny zawód bardzo znieczuliły na drugą osobę, pozostawiając go z chłodnym, profesjonalnym podejściem, pozbawionym znamion empatii. Dla przykładu: Natalie, czyli kompletny nowicjusz w zawodzie, przejmuje się ludźmi, którym wręcza „teczkę z możliwościami dla zwolnionych” – obawia się o to, co z nimi dalej będzie i czy zapowiadane przez nich samobójstwo jest tylko efektem chwili czy też poważną groźbą. Natomiast Ryana nie obchodzą ofiary redukcji etatów, jest on ekspertem do szpiku kości – spełnia zadanie i spieszy na kolejny samolot. W ramach efektywnego zarządzania czasem ustawia się na lotniskach w kolejce za Azjatami, podpiera się stereotypami, a jego największym celem jest przelecenie 10 000 000 mil, co skutkuje zaszczytem rozmowy z szefem pilotów, umieszczeniem jego imienia na samolocie, a także dołączeniem do elitarnego klubu ludzi, którzy dokonali tego wyczynu.

W gruncie rzeczy Ryan ma dość łatwe życie, nie będąc związanym odpowiedzialnością za kogokolwiek poza sobą. Poświęcił się karierze i jest mu z tym dobrze. Niewątpliwie w tym tkwi najważniejsze przesłanie „W chmurach”, równocześnie będące przestrogą. Z ekranu padają bowiem znamienne słowa: „kariera nie przytuli cię w nocy”. Tak prosto, a zarazem jakże treściwie. Nawet w momencie, gdy cały świat wali ci się na głowę, ale w domu czeka na ciebie pełna miłości osoba czy twoja własna rodzina – jesteś w stanie przetrwać wszystko. Negując potrzebę posiadania bliskich osób, Ryan dokonał drastycznego uproszczenia swojego żywotu, pozbawiając się szansy na szczęście i wybierając pustą, samotną wegetację. Dziesięć milionów mil tak naprawdę zastąpiło mu życie.

„W chmurach” otrzymało sześć nominacji do Oscarów 2010 (film, scenariusz, aktorzy). Gdyby nie to, że nie widziałem większości nominowanych produkcji (ze względu na specyficzną politykę polskich dystrybutorów) i gdyby nie fakt, że w tym roku konkurencja jest nadzwyczaj mocna – obraz Jasona Reitmana byłby pewnie jednym z faworytów do złotych statuetek Akademii. Jest to bowiem film ważny, stąd tak duża objętość tej recenzji. Miejscami zabawny, ale generalnie bardzo smutny, opowiadający historię człowieka pozbawionego sensu życia, podpierającego się jedynie iluzją ogólnej szczęśliwości i wygody. Równocześnie „W chmurach” jest swoistą odą do więzi międzyludzkich i potrzeby ich tworzenia, do miłości i konieczności odnalezienia swojego miejsca na tym świecie, w otoczeniu ludzi sobie życzliwych. Dzięki nim można stawić czoła każdej przeciwności, niezależnie od jej skali i wyjść obronną ręką z każdej trudnej sytuacji.

„W chmurach” to dla mnie film świetny i poruszający do głębi. Polecam go z całego serca. Ksiądz Jan Twardowski napisał kiedyś takie słowa: „Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.”  - i z nimi chciałbym was pozostawić.

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała dzięki:

Słowa kluczowe: W chmurach, Jason Reitman, Juno, premiera, Clooney, film, recenzja, kino, Cinema City up in the air
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Avengers: Koniec gry
Avengers: Koniec gry - recenzja spoilerowa

Omawiamy liczne zalety i wytykamy głupoty wielkiego widowiska Marvela.

Uncharted film 2022
Uncharted - recenzja

Czy udało się przenieść klimat wielkiej przygody z konsoli do kina?

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!