Dzieje się - Kino

Jerzy Stuhr: Przyznajmy, że jesteśmy, do cholery, śmieszni [WYWIAD]

2014-11-07 08:15:18

Przypomina mi się, jak w 1968 roku siedzieliśmy w akademiku i dowiedzieliśmy się, że milicja wchodzi do Collegium Novum. Po co tam polecieliśmy? Przecież wiedzieliśmy, że nas spiorą. Ale chcieliśmy potem przy znajomych pokazywać rany, mówić „patrz, co ze mną gestapo zrobiło” - opowiada w wywiadzie z dlaStudenta.pl aktor i reżyser Jerzy Stuhr.  Jego najnowszy film "Obywatel" wchodzi do kin 7 listopada.

dlaStudenta.pl: Jak pan myśli – szum, jaki się zrobił po pańskim wywiadzie dla „Newsweeka” bardziej pomoże czy zaszkodzi pana nowemu filmowi?
Jerzy Stuhr:
Nie patrzę na to w ten sposób. Jeśli dziennikarz mi zadaje pytania, staram się mu jak najszczerzej odpowiedzieć. Mówię to, co myślę. Nawet jeśli potem w prawicowych mediach czytam, że „Stuhra musiał opętać diabeł” (śmiech).

A nie boi się pan, że ten szum zuboży dyskusję nad filmem? Że wszystko sprowadzi się znowu do podziału lewicowe lemingi vs. prawicowe oszołomy. Mam wrażenie, że „Obywatel” wyważa drzwi otwarte na oścież. Ci, którzy wiedzą, że Polacy nie są tacy święci, zdania nie zmienią. Drudzy jeszcze bardziej okopią się na swoich pozycjach, że oto „salon” znowu atakuje „polskość”.

Czy to na pewno takie otwieranie otwartych drzwi? Po „Obywatelu” wiele środowisk mi może zarzucić, że pokazałem je źle. Boję się reakcji na ten film zarówno Andrzeja Wajdy, który nigdy nie chciał, aby ruszać etos „Solidarności”, jak i biskupa Tadeusza Pieronka.

Fakt, w „Obywatelu” dostaje się i komunistom, i Kościołowi, i „Solidarności”.

Gdybym wziął kogoś w obronę, stałbym się stronniczy, zacząłbym uprawiać jakąś propagandę. Jestem krytyczny wobec wszystkich, u każdego bowiem można znaleźć słabe punkty. Dostaje się więc wszystkim, włącznie ze mną. Bo najważniejszym jest, aby zrozumieć, że to jest film o mnie. Mówię o pewnych przywarach, ale nie zwalam tego na innych, że to „wy tacy jesteście”. Ja taki jestem, to ja tutaj swoją twarzą świecę. Przypomina mi się, jak w 1968 roku siedzieliśmy w akademiku i dowiedzieliśmy się, że milicja wchodzi do Collegium Novum. Po co tam polecieliśmy? Przecież wiedzieliśmy, że nas spiorą. Ale chcieliśmy potem przy znajomych pokazywać rany, mówić „patrz, co ze mną gestapo zrobiło”. Ja sam się tego trochę wstydzę.



Uprawia pan taką „terapię śmiechem”?
Brakuje mi tego, jak Włosi czy Czesi potrafią się śmiać ze swoich bohaterów, a może raczej antybohaterów. Musimy nauczyć się śmiać z nas samych. Niestety, jako naród, społeczeństwo mamy skłonności do martyrologii, do glorii leczenia ran. Kiedy ktoś nam to wytyka, obruszamy się, obrażamy. Po co? Przyznajmy przed sobą, że jesteśmy, do cholery, śmieszni. Nie kłóćmy się. Mam nadzieję, że na filmie trochę się powstydzimy, a trochę pośmiejemy. Tutaj każda scena niesie ze sobą ładunek humoru i goryczy. Chciałbym jednak, żeby widz wyszedł z kina trochę lżejszy.

Nie brakuje też w „Obywatelu” szczypty publicystyki. Dawny kompan mówi do naszego bohatera: „Wiesz, że teraz stajesz tam, gdzie kiedyś stało ZOMO?"
Wszyscy mnie o to cały czas pytają. I ja długo miałem wątpliwości, ważyłem za i przeciw. Przecież jeszcze w montażu mogłem to zdanie wyrzucić. Wiedziałem, że z artystycznego punktu widzenia nie powinienem go użyć, że przekraczam pewną cienką granicę, wkraczam na pole publicystyki. Ale przy tym filmie chciałem być przede wszystkim szczery. To było przecież jedno z najbardziej obrażających mnie zdań, jakie wypowiedziano w ostatnim 25-leciu. Ktoś, tylko z tego powodu, że go nie popieram, postawił mnie po stronie tych, którzy mnie przesłuchiwali i gnębili.

A rozmawiał pan z synem o tym filmie? Próbował on zmienić pańskie spojrzenie na naszą współczesną historię?
Na początku nawet chciał ingerować, ale szybko się zorientował, że „Obywatel” jest moim tak osobistym filmem, że nie ma co się tam wtrącać. Tylko wykonać polecenie i on to posłusznie zrobił. Tak samo wszyscy wykonawcy i współpracownicy. Oni wiedzieli, że wyrzucam z siebie jakąś osobistą historię.

We wspomnianym wywiadzie dla „Newsweeka” mówił pan, czego zazdrości młodemu pokoleniu. A odwracając pytanie – jest coś, czego nasze pokolenie może zazdrościć pańskiemu?
(długo się zastanawia) Solidarności… Ale tej solidarności szeroko rozumianej. Poczucia grupy. Siły. Patrzę na moich studentów i widzę, że są bardzo rozczłonkowani. Mają silnie zakorzenioną potrzeby pracy na własny rachunek. My tego w ogóle nie mieliśmy. Za poczuciem grupy szła siła i oni są teraz o to ubożsi. Czy czegoś jeszcze? Może czujności. My byliśmy bardziej czujni. Wiedzieliśmy, że jak coś chlapniesz, to za to odpowiadasz.

A znoszenia krytyki?
My się bardzo krytykowaliśmy, ale nie czuliśmy, że za krytyką idzie pogarda. Że ktoś chce mnie deprecjonować, próbuje mnie lekceważyć, poniżyć. Próbowaliśmy się raczej zastanowić, czy ta osoba może mieć rację. Dlaczego tak myśli? Może to prawda? Może ma rację? Ja tak znosiłem krytykę Krzysztofa Mętraka (polski krytyk – red.), Falkowskiego, a nawet Zygmunta Kałużyńskiego, który, jak wiedziałem, trochę nas lekceważył.

Poczucie solidarności to jest to, co po 89 roku zatraciliśmy. A co najważniejszego zyskaliśmy?
Paszporty. Nagle moim dzieciom – bo nie mnie – zmieniła się mentalność. Świat stoi przed nami otworem. Wiem pan, jak to wpływa na mentalność? Ja ciągle kombinowałem, jak się przedrzeć przez kordony. Chociaż na chwilę. Pamiętam, jak stałem z Jurkiem Radziwiłowiczem w Berlinie Zachodnim. Stoimy obok Charlie Checkpoint, patrzymy na wieżyczki, które nazywaliśmy „belwedery”. Wychodziłeś i oglądałeś zasieki NRD. Mówię mu: Jurek, kurde, my stamtąd jesteśmy. Tylko na chwilę się tu wyrwaliśmy, ale to tam – wśród tych mgieł, zasieków, żołnierzy z karabinami i psami – jest nasz świat. Jak się z tego wyrwać? Oszukać, wymyślić jakiś chwyt. Stąd też wynikało nasze straszliwe parcie, żeby pracować za granicą. I to nie na zmywaku, ale w zawodzie!

Nie kusiła pana wtedy emigracja?
Był taki moment, w czasie naszego największego upokorzenia, w stanie wojennym. A tam, na Zachodzie, podpisany jakiś kontrakt, spokojne życie… Moja żona jednak bardzo zaprotestowała, ja już więc w ogóle nie podejmowałem tematu. Bo, powiem panu, tam też życie aktora jest smutne. Nie potrafiłbym tego zawodu tam uprawiać na stałe.

Co na Zachodzie jest takiego przerażającego?
Nie masz domu. W tournée spędza się 9 miesięcy. Tylko hotel, hotel, hotel, hotel, hotel… A najgorsze jest to, że niczego nowego nie robisz. To człowieka totalnie wyjaławia. Do tego wszystkie rozmowy sprowadzają się do tego, w którym hotelu się zatrzymamy i gdzie zjemy kolację. Przeżyłem to dwa razy w życiu. Moja żona wiedziała, że taka emigracja mogłaby się skończyć kryzysem rodzinnym. A jeszcze przy mojej mentalności, zakorzenieniu w Polsce! Skończyłbym jak AA, grany przeze mnie bohater w „Emigrantach” Sławomira Mrożka. Nerwica totalna i samobójstwo w oczach.

Rozmawiał: Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)

Fot. Krzysztof Zatycki

Słowa kluczowe: jerzy stuhr wywiad obywatel

Obywatel (7)

Obywatel  - Zdjęcie nr 1
Obywatel  - Zdjęcie nr 2
Obywatel  - Zdjęcie nr 3
Obywatel  - Zdjęcie nr 4
Obywatel  - Zdjęcie nr 5
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Noe: wybrany przez Boga
Filmy w TV na Wielkanoc 2024 [Program telewizyjny]

Co warto zobaczyć w święta wielkanocne?

The Spider Within: A Spider-Verse Story
Miles Morales i pajęczy horror w krótkiej animacji ze Spider-Verse [Cały film]

Do sieci trafiła kilkuminutowa animacja "The Spider Within: A Spider-Verse Story".

Kinds of Kindness
Emma Stone i inne gwiazdy w nowym filmie twórcy "Biedych istot" [WIDEO]

Mamy już zwiastun filmu "Kinds of Kindness"!

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Noe: wybrany przez Boga
Filmy w TV na Wielkanoc 2024 [Program telewizyjny]

Co warto zobaczyć w święta wielkanocne?

The Spider Within: A Spider-Verse Story
Miles Morales i pajęczy horror w krótkiej animacji ze Spider-Verse [Cały film]

Do sieci trafiła kilkuminutowa animacja "The Spider Within: A Spider-Verse Story".