Garnitury są wśród nas (Faceci w czerni 3)
2012-06-08 09:28:48Reaktywacja serii MiB to gratka dla wszystkich jej fanów. Czy było warto? A może powinniśmy po seansie spojrzeć w mały, błyskający przedmiot i zapomnieć?
10 lat reżyser Barry Sonnenfeld kazał nam czekać na kolejny film z serii MiB. 10 lat! Tyle zdążyło się wydarzyć na świecie przez ten czas, a Tommy Lee Jones w roli K i Will Smith w roli J, nadal w nieskazitelnych czarnych garniturach, niezmiennie i nieustannie chronią naszą planetę przed nadmiernie wrogimi istotami pozaziemskimi. Tym razem zagrożeniem dla intergalaktycznego bezpieczeństwa staje się ponownie Boris Bestia – ponownie, gdyż ucieka on z więzienia na Księżycu, do którego wtrącił go kilkadziesiąt lat temu sam K. Niebezpieczeństwo nabiera charakteru międzywymiarowego, gdyż sprytny Borys cofa się w czasie, gdzie uśmierca młodego K. J musi wrócić do roku 1969, zaraz przed startem misji Apollo 11 i z pomocą młodego K (w tej roli bezbłędny Josh Brolin) zmierzyć się z dwoma Borysami – młodym i starym. Kto wyjdzie zwycięsko z tego temporalnego szaleństwa? Jak czas pokaże, przy okazji tych potyczek odkryta zostanie niejedna prywatna tajemnica agentów…
Może to, co za chwilę przeczytasz, będzie dla ciebie bluźnierstwem, ale ja bardzo chcę to napisać: tak jak Denzel Washington jest dla mnie czarnoskórym królem kina dramatycznego, sensacyjnego, epickiego i ambitnego, tak Will Smith nie ma sobie równych wśród afroamerykańskich aktorów w kinematografii rozrywkowej. A gdyby patrzeć na wszechstronność, to kto wie, czy właśnie Will Smith nie okazałby się lepszy od Washingtona (aż mi się palce trzęsą od tego bluźnierstwa). W trzeciej części „Facetów w czerni” Smith znowu pokazuje, że zna tę grę od podszewki i ją kocha. Widać, że doskonale bawił się na planie tego filmu i dzięki temu widz otrzymuje coś lekkiego i przyjemnego, za czym aż chce się podążać.
Pierwsza połowa „MiB 3” jest znacznie lepsza, lżejsza i zrobiona z większym polotem. Tutaj żarty sypią się jak kokaina z nosa Charliego Sheena, oczywiście niepodzielnie rządzi w nich Will Smith, za co dziękuję mu z całego serca. Po podróży w czasie i przeniesieniu ciężaru na efekty specjalne, film staje się cięższy gatunkowo i zdecydowanie brakuje tych resetujących widza przerywników w postaci celnych dowcipów. Na pocieszenie mamy za to Josha Brolina, który po prostu bryluje jako młody K. Jestem przekonany, że Tommy Lee Jones widział w nim samego siebie z młodości – ten człowiek jest naprawdę niezwykle przekonujący w tej roli. A do tego również ujmujący, co niekoniecznie zawsze chodzi w parze.
Osobiście uwielbiam MiB za tę autoironię i bardzo inteligentne żarty na temat naszej rzeczywistości. W ramach powyższego, w „Facetach w czerni 3 3D” dowiemy się np. prawdy o Andym Worholu, a co uważniejsi wypatrzą nawet ciekawostki dotyczące chociażby Lady Gagi czy Micka Jaggera. Każdy kolejny seans tego filmu na pewno będzie pozwalał na wyłapanie kolejnych smaczków, tych oczek puszczanych do nas przez twórców, które tylko potwierdzają, jak wspaniałą zabawą musiało być kręcenie tego filmu.
Seria MiB urosła już do pewnego symbolu kultu, w końcu na ekranie występuje już 15 lat, co stanowi np. niemal ¾ mojego życia. Stąd mój bliski emocjonalny stosunek do tej franczyzy i pewien sentyment do gości w czarnych garniturach, z błyskającym neuralizerem. Jako fan „Facetów w czerni” mogę powiedzieć, że trzecia część nie spowodowała u mnie konwulsji obrzydzenia ani padaczki szczęścia, natomiast okazała się być bardzo, bardzo przyjemnym filmem, do którego chętnie będę wracał. Wersja 3D jest zgrabna i przyzwoita, mimo tego, że powstała w postprodukcji. Ja ze swojej strony mogę polecić „Facetów w czerni 3 3D” jako komedię intergalaktyczną, która zdecydowanie wybija się poziomem z tej próżni głupawych komedii spod znaku gazów i skórek od banana. Rozbawienie gwarantowane! Szkoda tylko, że Will Smith nie zrobił kolejnej chwytliwej piosenki w tym temacie.
Faceci w Czerni 3, reż. Barry Sonnenfeld, prod. USA, czas trwania 106 min, dystr. UIP, premiera 25 maja 2012
Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)
Recenzja powstała dzięki uprzejmości: