Cloverfield Lane 10 - apokalipsa w złotej klatce [RECENZJA]
2016-04-24 13:15:27J.J. Abrams uwielbia traktować kino typu "monster movie" w nieoczywisty i oryginalny sposób. Sam wyreżyserował doskonały "Super 8", a "Projekt: Monster" (jego produkcja z 2008 roku, z oryginalnym tytułem… "Cloverfield") była bardzo chwalona. W przypadku "Cloverfield Lane 10" Abrams wraca do tej tematyki, która teraz będzie jedynie tłem dla rozgrywającego się w kameralnych warunkach dramatu.
Reżyserię powierzono mało doświadczonemu twórcy, który jednak doskonale czuje się w podobnej tematyce. Dan Trachtenberg zrobił wcześniej krótkometrażową wariację na temat gry "Portal". Filmik ten możecie zobaczyć tutaj>>
A jak wypada sam "Cloverfield Lane 10"? Bardzo dobrze! Oto młoda kobieta, po wypadku samochodowym, budzi się uwięziona w piwnicy. Nie wie co się stało, gdzie jest, ani kto ją porwał. No właśnie - porwał, czy uratował? Tego wraz z nią widz będzie chciał się dowiedzieć, aż do samego końca, bowiem relacje "wybawiciela" bohaterki będą nieraz odbiegać od faktów...
Michelle (w tej roli świetnie spisująca się Mary Elizabeth Winstead) w nowej rzeczywistości będzie odnajdywać się z trudem, co nie może dziwić. Na szczęście oparcie znajdzie w trzecim lokatorze (poprawnie grający John Gallagher Jr) tego dziwnego miejsca, w którym się znalazła. A znalazła się (co szybko się okazuje) w podziemnym bunkrze, przygotowanym specjalnie na okazję apokalipsy, wojny atomowej, inwazji obcych, skażenia radioaktywnego itd.
Gospodarz tego przybytku (doskonały w tej roli John Goodman) to osobliwy weteran i fan teorii spisowych, który twardą, apodyktyczną ręką wyznacza zasady wspólnego życia. Facet od początku nie wzbudza zaufania Michelle, a i widz w trakcie tej historii wielokrotnie będzie zmieniać zdanie w kwestii wiary w słowa tego bohatera.
Trzeba przyznać, że twórcom udało się kilka bardzo trudnych rzeczy. Potrafili zrealizować trzymającą w napięciu opowieść, która rozgrywa się praktycznie, cały czas na przestrzeni podziemnego bunkra. Zdołali stworzyć klimat zagrożenia i niepokoju poprzez drobne aluzje, sygnały i sugestie, odnośnie tego, co może dziać się na powierzchni. Udało im się zbudować szereg wiarygodnych relacji pomiędzy trójką skazanych na siebie postaci.
W końcu, zaserwowali nam szalenie satysfakcjonujące i emocjonujące zakończenie, które celnie puentuje opowiadaną historię, a wszyscy oczekujący choćby kilku spektakularnych efektów specjalnych, też nie wyjdą z kina rozczarowani. To wszystko sprawia, że "Cloverfield Lane 10" ogląda się bardzo dobrze. To kameralny film science fiction, który pozytywnie was zaskoczy!
Michał Derkacz
Cloverfield Lane 10, reż. Dan Trachtenberg, prod. USA, czas trwania 105 min, dystr. United International Pictures, polska premiera 22 kwietnia 2016
Film zobaczyłem w Multikinie Pasaż Grunwaldzki we Wrocławiu.