AFF: Generał - recenzja
2011-11-21 11:30:47Wielu z nas już z pewnością powoli zapomina, że zanim amerykańskie kino zaczęło kipieć efektami specjalnymi, też było czarno-białe i nieme. "Generał" genialnego Bustera Keatona pokazuje, że do tego, by rozbawić widza do łez nie jest potrzebny potok słów.
Jest rok 1863, rozpoczyna się wojna secesyjna. Johnnie Gray, inżynier na kolei Południa chce zaciągnąć się w szeregi walczących, jednak nie zostaje przyjęty, ponieważ zawód który wykonuje okazuje się bardziej przydatny dla zaplecza. Niepocieszony mężczyzna, którego narzeczona uznaje za tchórza, zupełnie przypadkiem staje jednak pewnego dnia przed szansą udowodnienia swojej odwagi. Generał, czyli lokomotywa, którą prowadzi Johnnie zostaje porwana przez dywersantów z Północy, w ręce wrogów wpada również piękna narzeczona kolejarza. Po długim i pełnym zabawnych gagów pościgu i wielu perypetiach Johnny ratuje ukochaną oraz ostrzega swoje wojska przed planami wrogich żołnierzy.
Historia prosta, a jak się okazuje komizmem przerasta wiele współczesnych produkcji, w których żart często stąpa po cienkiej granicy z kiczem i żenadą. Doskonale skonstruowany bohater - nieco niezdarny i pechowy, potrafiący jednak wykorzystać zrządzenia ślepego losu i walczyć o to, co kocha. Film stworzony z niezwykłą, jak na lata w których powstał, precyzją i wiarygodnością. Skomplikowane triki wykonywane przez Bustera Keatona bez pomocy dublerów, efektowna scena zawalenia się mostu pod lokomotywą - trudno dziś sobie wyobrazić, że można to wszystko nakręcić bez pomocy komputera. Trzymająca w napięciu, angażująca widza w to co ogląda akcja oraz aktorski geniusz jednego z najlepszych, obok Chaplina, komików niemego kina - wszystko to sprawia, że dzieło stworzone przez Keatona to sztuka, której aktualność nie przemija.
Recenzja postała podczas 2. American Film Festival (Wrocław, 15-20 listopada 2011)
Marcelina Szondelmajer
(marcelina.szondelmajer@dlastudenta.pl)